Międzyresortowy zespół powołany w związku z tzw. aferą Volkswagena nie domaga się wstrzymania rejestracji aut z feralnymi silnikami ani nie planuje karania niemieckiego producenta. Dyskusja nie jest jednak zamknięta.
W planach nie ma także badań aut, gdyż zdaniem ministra nie dowiodłyby one niczego więcej ponad to, co ustalili już Niemcy.
Jak tę kwestię chce zatem rozwiązać polski rząd? W ubiegłym tygodniu z inicjatywy ministra środowiska powołany został międzyresortowy zespół. W jego skład wchodzą ministrowie środowiska, infrastruktury i gospodarki oraz przedstawiciele Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Generalnie ten ad hoc stworzony organ ma się zająć wpływem afery na prawa konsumenta w Polsce oraz ustalić wpływ zakwestionowanych silników na jakość powietrza w naszym kraju. – Odbyłem też konsultacje z innymi ministrami środowiska, m.in. z Włoch. We wtorek wystąpiliśmy do prezydencji luksemburskiej, by na najbliższej radzie środowiskowej podjęła ten temat. Zgodnie z ustaleniami zespołu zwróciliśmy się do minister środowiska Niemiec, do organizacji która wydała homologacje na Volkswageny oraz do amerykańskiej agencji środowiska o informacje w tej sprawie. Uzyskaliśmy także od Volkswagena dane o liczbie samochodów z grupy VW wprowadzonych na polski rynek. Chodzi o auta z silnikiem diesla EA 189. Zgodnie z danymi producenta, na polski rynek wprowadzonych zostało 66 870 aut marki Volkswagen z tym silnikiem, 58 890 Skód, 12 049 sztuk Audi oraz 3 694 Seatów – wylicza minister Grabowski
Minister Grabowski uchylił się od pytania, jakie mogą dalsze działania zespołu w tej sprawie. Sugerował poczekać na efekty jego prac.
18 września w Stanach Zjednoczonych amerykańska Organizacja Środowiska EPA (Environmental Protection Agency) ogłosiła, że w silnikach Diesla należących do grupy Volkswagena wykryto oprogramowanie, które miało na celu zafałszowywanie wyników badania spalin. Jego ideą było rozpoznanie momentu, w którym sprawdzana jest emisja szkodliwych substancji i zmiana działania silnika tak, by wyniki spełniały normy homologacyjne. Poza testami auta mogły wydzielać nawet czterdzieści razy więcej tlenków azotu. Koncern Volkswagen przyznał, że na wszystkie rynki mogło trafić nawet 11 mln aut z grupy Volkswagena z zakwestionowanymi silnikami.
Paweł Janas
: