– Kluczowa decyzja w sprawie fuzji Orlen–Lotos, jaką wydała Komisja Europejska, zapadła rok temu. Nie należy oczekiwać żadnych istotnych zmian do tej decyzji, nikt zresztą o takie zmiany dziś nie wnosi. Jedyna kwestia, która jest przedmiotem postępowania przed Komisją Europejską, to przedłużenie terminu na wykonanie zobowiązań, jakie Komisja Europejska nałożyła na Lotos i Orlen – mówi agencji Newseria Biznes Paweł Rymarz, doradca prawny Lotosu w procesie fuzji Orlenu i Lotosu.
W lipcu 2020 roku Komisja Europejska zgodziła się na planowaną fuzję Orlenu z Lotosem, jednak pod pewnymi warunkami. Jednym z nich była sprzedaż 80 proc. stacji paliw Lotosu podmiotowi zewnętrznemu działającemu na polskim rynku sprzedaży detalicznej oraz 30 proc. udziałów w rafinerii na rzecz niezależnego podmiotu. Jak podkreślał niedawno prezes Orlenu Daniel Obajtek, obie spółki przeszły już ok. 70 proc. drogi do realizacji fuzji. Po wakacjach ma się rozpocząć wydzielenie aktywów rafineryjnych gdańskiej spółki, a rafineria w Gdańsku ma zostać przekształcona w spółkę typu joint venture z jednym z konkurentów. Do finalizacji transakcji, pieczętującej fuzję Grupy Lotos z PKN Orlen, ma dojść na przełomie I i II kwartału 2022 roku.
– Dziś mamy do czynienia wyłącznie z kwestią proceduralną, czy warunki nałożone rok temu mają być spełnione do 14 lipca tego roku, co wydaje się niemożliwe, czy też Komisja udzieli racjonalnego, uzasadnionego przedłużenia tego terminu, na co zarówno Orlen, jak i Lotos bardzo liczą – podkreśla Paweł Rymarz. – Jeśli Komisja odmówi, wówczas tej transakcji nie będzie w przewidywalnym terminie. Trzeba by składać nowy wniosek i zaczynać proces od nowa. Jeśli udzieli racjonalnego, uzasadnionego przedłużenia czasu na realizację środków zaradczych, wówczas fuzja Orlen–Lotos miałaby szansę dojść do skutku.
Planowane połączenie dwóch największych rafinerii ma umożliwić osiągnięcie synergii po stronie kosztów i przychodów, zwiększyć potencjał innowacyjności i inwestycji, a co za tym idzie – zwiększyć również potencjał paliwowy i przewagę konkurencyjną nowego podmiotu. Obie strony zapewniają, że fuzja zaszkodzi interesom Gdańska i Pomorza. Pomorzanie obawiają się marginalizacji kluczowej dla regionu firmy, a także wpuszczenia na polski rynek konkurencji, która przejmie część majątku Lotosu. Zwolennicy fuzji podkreślają, że pozwoli ona na powstanie liczącego się gracza na rynku paliw, i to nie tylko w regionie Europy Środkowo Wschodniej.
– Polska jest za dużym krajem, aby pozwolić sobie na to, że żaden z naszych koncernów energetycznych nie odgrywa dużej roli na rynku międzynarodowym. Orlen jest potężną firmą, Lotos jest firmą mniejszą, ale nowoczesną, natomiast żadna z nich nie może dziś stanowić realnej konkurencji dla firm z Europy Zachodniej – uzasadnia konieczność fuzji doradca prawny Lotosu. – Orlen jest często porównywany nawet do MOL-a czy do OMV, czyli firm paliwowych działających na rynkach znacząco mniejszych. Więc jedyną szansą, żeby polski przemysł paliwowy mógł zaistnieć na rynkach międzynarodowych, jest jego konsolidacja. Samodzielnie Orlen i Lotos są na to za małe.
Źródło: www.newseria.pl