Samochód tylko z pozoru służy do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Z perspektywy produkującej go firmy mamy do czynienia z produktem, którego głównym zadaniem jest przynosić zysk.
Nie każdy model sprzedaje się jednak tak dobrze, jak na etapie projektowania zakładał jego wytwórca. Wiele aut, również tych uznawanych powszechnie za popularne, wpędziło znane marki w poważne finansowe tarapaty. Na których modelach motoryzacyjni giganci stracili najwięcej pieniędzy?
Ciekawe badania dotyczące tego zagadnienia przeprowadziła ostatnio firma analityczna Bernstein Research. Analitycy wzięli pod uwagę m.in. koszty opracowania auta i wdrożenia go do produkcji. Wyniki śmiało uznać można za sensacyjne.
Absolutnym rekordzistą jeśli chodzi o ponoszone przez wytwórcę straty okazuje się być Bugatti Veyron. Nie powinno to jednak nikogo dziwić – właściciel marki – Volkswagen – nie ukrywa, że pojazd miał być pokazem możliwości konstruktorów a nie maszynką do zarabiania pieniędzy. Szokować może jednak wysokość ponoszonych kosztów – na każdym sprzedanym egzemplarzu koncern traci średnio aż 6,27 mln dolarów!
Co ciekawe, Veyron to nie jedyny pojazd z Grupy Volkswagena, którego produkcja okazuje się być nieopłacalna. „Generatorem kosztów” jest również flagowy Volkswagen Phaeton. Na każdym wyprodukowanym aucie niemiecka firma traci przeszło 38 tys. dolarów.
Lista rynkowych wpadek jest dłuższa i – co zaskakujące – obejmuje samochody, które śmiało uznać można za popularne. Spektakularną wpadką okazał się być np. produkowany w latach 2002 – 2009 Renault Vel Satis. Do każdego z 62 tys. wyprodukowanych aut francuska firma „dołożyła” aż 25,5 tys. dolarów!
Podobną wpadkę zaliczył też Peugeot ze słynącym z ekstrawaganckich, rozsuwanych drzwi modelem 1007. Auto nie przypadło nabywcom do gustu. Na każdym wyprodukowanym egzemplarzu firma straciła średnio po 20,9 tys. dolarów.
Przed rynkowymi porażkami nie uchroniło się też Audi. Nowatorski, produkowany w latach 1999-2005 model A2 również okazał się „strzałem w kolano”. Do każdego wyprodukowanego pojazdu Audi „dokładało” średnio ponad 10 tys. dolarów.
Okazuje się, że na liście rynkowych wpadek znajdują się też modele, które zapewnić miały producentom sukces na szeroką skalę. Zbudowany z myślą o masowym kliencie, wykorzystujący technikę Forda Mondeo, Jaguar X-type o mało nie doprowadził brytyjskiej marki do bankructwa. Na każdej sztuce firma traciła średnio 6,4 tys. dolarów.
Rynkowym niewypałem okazała się też być pierwsza generacja Smarta Fortwo. Każdy z wyprodukowanych egzemplarzy generował dla Daimlera stratę w wysokości 6 tys. dolarów.
Przedstawicielom Renault sporo krwi napsuła II generacja Laguny. Nie dość, że do auta przylgnęła niezbyt pochlebna opinia „królowej lawet”, to jeszcze każdy wyprodukowany egzemplarz generował stratę na poziomie 4,8 tys. dolarów!
Nie lepiej było z Fiatem Stilo, który – przynajmniej wg konstruktorów – w klasie aut kompaktowych zdetronizować miał Volkswagena Golfa. Cena pojazdu nie rekompensowała niezwykle bogatego – jak na ten segment – wyposażenia. Do każdego auta Włosi „dokładali” więc 3,7 tys. dolarów.
Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że finansowe straty generowała również pierwsza generacja Mercedesa klasy A. Auto stworzone z myślą o zupełnie nowych klientach przez długie lata zmagać się musiało z rzutującymi na wizerunku marki wynikami testu łosia. W efekcie klienci podchodzili do modelu raczej nieufnie. Na każdej wyprodukowanej sztuce firma ze Stuttgartu traciła niemal 2 tys. dolarów.
INTERIA.PL, Paweł Rygas