Ministerstwo Rozwoju Regionalnego wystąpiło do Komisji Europejskiej o 2,5 mln euro z Europejskiego Funduszu Dostosowania do Globalizacji. Pieniądze mają zrefundować połowę kosztów programów wsparcia dla zwolnionych z tyskiej fabryki Fiata i firm kooperujących.
Polska chce skorzystać z tego funduszu po raz czwarty. Informację w tej sprawie przedstawił w poniedziałek śląski urząd marszałkowski w Katowicach. Planuje się, że ze wsparcia udzielanego przez powiatowe urzędy pracy (w ramach złożonego wniosku do KE) skorzysta łącznie 777 osób zwolnionych z Fiata i powiązanych z nim zakładów branży motoryzacyjnej.
Fabryka Fiata w Tychach zwolniła w pierwszym kwartale tego roku 1450 osób. O. 150 z nich zostało później ponownie zatrudnionych na czas określony w związku ze wzrostem zamówień na nowe auta z tyskiego zakładu.
Środki, o które ubiega się Polska, posłużą refundacji połowy kosztów wsparcia, ponoszonych już przez Fundusz Pracy na programy adresowany do zwolnionych osób. To m.in. szkolenia i staże zawodowe, prace interwencyjne, dotacje na podjęcie działalności gospodarczej, dopłaty do wyposażenia lub doposażenia stanowisk pracy oraz szkolenia z przedsiębiorczości.
Wniosek do KE został przygotowany we współpracy ze śląskimi urzędami pracy – wojewódzkim i powiatowymi – oraz z Ministerstwem Pracy i Polityki Społecznej.
Na programy wsparcia dla zwolnionych powiatowe urzędy pracy z woj. śląskiego dostały środki z rezerwy Funduszu Pracy. Dzięki temu np. w Tychach realizowany jest program „Automobilizacja”, obejmujący ok. 200 osób z Tychów i powiatu bieruńsko-lędzińskiego. Pracodawcy zatrudniający osoby zwolnione mogą liczyć na subsydiowanie ich miejsc pracy przez rok, do 1872 zł miesięcznie. W tyskim urzędzie pracy zarejestrowało się ponad 600 osób zwolnionych z Fiata i firm kooperujących. Jesienią ruszy kolejny element programu, w ramach którego 15 osób otrzyma po 40 tys. zł wsparcia na uruchomienie własnego biznesu.
Europejski Fundusz Dostosowania do Globalizacji (EFG) jest instrumentem finansowym UE, uruchomionym w 2007 r. Dysponuje środkami do 500 mln euro rocznie. Służy udzielaniu wsparcia osobom objętym zwolnieniami wynikającymi z poważnych zmian strukturalnych w światowym handlu spowodowanych globalizacją, gdy zwolnienia te mają istotny niekorzystny wpływ na gospodarkę regionalną lub lokalną w danym państwie Unii. Takie zmiany strukturalne muszą przejawiać się np. znacznym wzrostem importu do UE, szybkim spadkiem udziału rynkowego Unii oraz przenoszeniem działalności gospodarczej do państw trzecich.
Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że procedura pozyskania środków z EFG jest długotrwała, a od złożenia wniosku do przekazania pieniędzy upływa średnio ok. 9 miesięcy. Zrefundowana może być maksymalnie połowa publicznych środków wydanych na wsparcie zwolnionych osób. Unijne pieniądze – jeśli zostaną przyznane – trafią do budżetu państwa, a nie do regionu.
Zgodnie z unijnym rozporządzeniem państwo członkowskie może wystąpić do KE z wnioskiem o środki z EFG po spełnieniu określonych warunków. To m.in. zwolnienie w danej firmie lub sektorze co najmniej 500 osób w ciągu czterech miesięcy oraz wykazanie, że przyczyna zwolnień wynika z niekorzystnych procesów globalizacyjnych, np. poważnych zmian w handlu światowym. Po czterech miesiącach od pierwszych zwolnień państwo ma 10 tygodni na opracowanie i złożenie wniosku do KE. W tym czasie (co w Polsce już się stało) należy uruchomić pomoc ze środków krajowych, które potem mogą być częściowo zrefundowane.
EFG nie wspiera finansowo restrukturyzacji przedsiębiorstw i sektorów, lecz zapewnia indywidualne wsparcie dla zwalnianych pracowników.
Dotychczas polskie wnioski o środki z EFG dotyczyły w 2010 r. wsparcia dla osób zwalnianych z wielkopolskich firm z branży motoryzacyjnej SEWS Polska i Leoni Autokabel Polska (łączne dofinansowanie 633 tys. euro), poznańskich zakładów Cegielskiego z branży elektromaszynowej i współpracujących z nimi firm z branży stoczniowej (ponad 114 tys. euro), a także zwalnianych z Huty Stalowa Wola, HSW Zakładu Zespołów Napędowych oraz Zakładów Metalowych Dezamet w Nowej Dębie (w sumie prawie 454 tys. euro).
Autor: PAP/wnp.pl