Przemysław Rajewski, dyrektor zarządzający Mercedes-Benz Trucks: Liczę, że czarne scenariusze na ten rok się nie ziszczą, a rynek samochodów ciężarowych w Polsce będzie choćby na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego. Szanse na rozwój stwarzają unijne fundusze na lata 2014-2020. Liczę, że dzięki nim w naszym kraju ruszy wiele dużych inwestycji, a w ślad za nimi firmy będą rozbudowywały swój tabor.
Przemysław Rajewski, dyrektor zarządzający Mercedes-Benz Trucks: Wprowadzone w Niemczech regulacje nie są dla nas korzystne, ale wierzę, że polski rząd osiągnie porozumienie z władzami niemieckimi i uda się uniknąć negatywnych efektów dla naszego rynku.
W polskich przewoźników może także uderzyć narastający konflikt rosyjsko-ukraiński…
Ze względu na wprowadzone przez Rosję embargo na dostawy produktów spożywczych, ucierpiało już wiele firm, na przykład mali przewoźnicy – właściciele samochodów-chłodni. Kryzys na wschodzie nie uderzył na razie natomiast bardzo w firmy transportowe wożące produkty przemysłowe. Wierzę też w polskich przedsiębiorców, w ich możliwości „adaptacyjne”. Słyszałem o dostawach realizowanych „południową ścieżką”, przez Turcję i Kazachstan. Liczę się jednak z tym, że kryzys na wschodzie może o około 10 proc. zmniejszyć sprzedaż ciężarówek w Polsce.
Już w 2014 r. w Polsce zarejestrowano o ponad 10 proc. mniej samochodów ciężarowych niż w roku poprzednim. Czy w tym roku będziemy zatem świadkami dalszych spadków?
Rynek w minionym roku faktycznie się skurczył. Proszę jednak pamiętać, że w dużej mierze było to efektem bardzo wyśrubowanych pod koniec 2013 r. zakupów samochodów z normą spalania Euro 5. Na samochody te był wówczas wyjątkowo duży popyt, bowiem w związku z zapowiadanym na początek 2014 r. wejściem w życie normy Euro 6, przewoźnicy obawiali się wzrostu cen pojazdów. Liczę, że czarne scenariusze na ten rok się nie ziszczą, a rynek samochodów ciężarowych w Polsce będzie choćby na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego.
W czym upatruje Pan szans na rozwój?
Szanse na rozwój stwarzają unijne fundusze na lata 2014-2020. Liczę, że dzięki nim w naszym kraju ruszy wiele dużych inwestycji, a w ślad za nimi firmy będą rozbudowywały swój tabor. Widzę ponadto, że klienci coraz częściej wolą być użytkownikami samochodów niż ich właścicielami. Dzięki temu mogą częściej wymieniać ciężarówki i korzystać z szybko wchodzących na rynek nowinek technicznych. Jeśli ta obserwacja się potwierdzi, to tu także upatrywałbym szans na rozwój rynku.
Mercedes zakończył ubiegły rok na pierwszym miejscu w rankingu najczęściej rejestrowanych samochodów ciężarowych w Polsce. Jak firma chce walczyć o utrzymanie tej pozycji?
Nasze pierwsze miejsce to głównie zasługa modelu Actros. Stał się on już punktem odniesienia dla innych marek, jeśli chodzi o zużycie paliwa, wygodę pracy kierowcy, niezawodność czy opiekę ze strony producenta. W oparciu o ten model chcielibyśmy zwiększyć udziały w rynku o pół punktu procentowego. Oznacza to wzrost sprzedaży w stosunku do ubiegłego roku o około 80 pojazdów. Oprócz tego musimy poprawić jakość świadczonych usług serwisowych. Będziemy także mocno promowali „fleetboard” czyli nasz system telematyczny. Pozwala on zarządzać pracą kierowcy, umożliwia szkolenie pracowników z zakresu obsługi samochodu, w tym dbania o niskie zużycie paliwa. Fleetboard to także sprawniejsza logistyka oraz zdalne diagnozowanie stanu technicznego pojazdu.
Nie wspomniał Pan o premierach w gamie modelowej…
Bo nowości żadnych na ten rok nie planujemy. No, może poza wprowadzeniem do oferty ciągników siodłowych z hydraulicznym napędem osi przedniej. Ale to raczej ciekawostka techniczna, która nie wpłynie istotnie na zwiększenie liczby sprzedanych samochodów.
Źródła
|