Firmy ubezpieczeniowe, desperacko broniąc zysków, odmawiają uznawania roszczeń za śmierć bliskich w wypadkach
Od czego może zależeć prawo do otrzymania zadośćuczynienia za śmierć bliskiej osoby w wypadku samochodowym? Okazuje się, że od tego, na który z dwóch dostępnych przepisów powołają się osoby poszkodowane. Jeśli wybiorą niewłaściwy, to ubezpieczyciel, w którym sprawca wypadku miał wykupioną polisę OC komunikacyjnego, nie uzna roszczenia. I to mimo korzystnego dla poszkodowanych wyroku Sądu Najwyższego. Według kancelarii odszkodowawczych, to zjawisko ma masowy charakter.
— Ubezpieczyciele z automatu odmawiają uznania roszczenia, jeśli poszkodowani starają się go dochodzić na podstawie art. 448 kodeksu cywilnego. Jak twierdzą, ze względu na brak podstawy prawnej — mówi Bartłomiej Krupa, wiceprezes Votum, jednej z dwóch największych kancelarii odszkodowawczych na rynku.
Ekspert wyjaśnia, że w takim przypadku rodzinom osób, które zmarły w wypadkach komunikacyjnych, pozostaje dochodzenie zadośćuczynienia na drodze sądowej albo rezygnacja ze świadczenia. Wprawdzie Sąd Najwyższy w listopadzie ubiegłego roku jednoznacznie orzekł, że ubezpieczyciel powinien uznawać roszczenia z art. 448, jednak nie zrobiło to na branży większego wrażenia.
Diabeł tkwi w szczegółach
Zadośćuczynienie za śmierć bliskiej osoby w wypadku można otrzymać na podstawie dwóch przepisów. W przypadku art. 448 kodeksu cywilnego chodzi o naruszenie dobra osobistego, jakim jest życie w pełnej rodzinie. Drugi przepis inaczej określa szkodę. Według artykułu 446 par. 3, świadczenie jest wypłacane za krzywdę i cierpienie, jakich doznał poszkodowany po śmierci osoby bliskiej. Mimo że na pierwszy rzut oka różnica między przepisami jest niewielka, dla ubezpieczycieli oznacza olbrzymie pieniądze. Roszczenia z art. 446 są akceptowane i normalnie rozpatrywane, bo mogą dotyczyć tylko zdarzeń, do których doszło po sierpniu 2008 r. (wtedy ten przepis pojawił się w kodeksie cywilnym). Natomiast w przypadku art. 448 prawo działa wstecz i dotyczy wszystkich nieprzedawnionych spraw. To oznacza, że do ubezpieczycieli mogą zgłaszać się osoby domagające się wypłaty świadczeń za śmierć bliskich, która nastąpiła nawet pod koniec lat 90. XX wieku.
— Większość spraw, które obecnie prowadzimy, dotyczy art. 448 — przyznaje Bartłomiej Krupa. Ekspert podkreśla, że pierwsze takie sprawy zakończyły się już prawomocnymi wyrokami (możliwość dochodzenia roszczeń z art. 448 pojawiła się w 2011 r.). Mimo upływu lat wysokość zasądzanych świadczeń wcale nie jest niższa niż w przypadku świeżych spraw z art. 446. To oznacza, że sądy decydują o wypłacie zadośćuczynienia w wysokości od kilkudziesięciu nawet do kilkuset tysięcy złotych.
Szkody bez pokrycia
Dla ubezpieczycieli to olbrzymi problem finansowy, bo nie mają rezerw, z których mogliby pokrywać te szkody. Często sprawy dotyczą polis, które już dawno zostały rozliczone. Dlatego każdy taki przypadek uderza w ich wynik finansowy, obniżając i tak kiepską rentowność segmentu OC komunikacyjnego.
— Wypłaty związane ze szkodami osobowymi — mimo że są to znacznie rzadsze szkody niż majątkowe — przekraczają już połowę wszystkich wypłat z OC komunikacyjnego.Ich udział cały czas wyraźnie rośnie — mówi Piotr Dyszlewicz, dyrektor biura likwidacji szkód w Ergo Hestii. Sopocki ubezpieczyciel należy do wąskiego grona zakładów, które idą pod prąd rynkowym trendom. Zamiast odrzucać roszczenia „z urzędu”, przyjmuje je i stara się polubownie załatwiać sprawy, nie czekając na rozprawę sądową.
— Droga sądowa, choć zawsze otwarta, stanowi ostateczność. Staramy się, by w taki sposób kończyło się jak najmniej spraw. To kilkanaście procent wszystkich szkód osobowych — podkreśla Piotr Dyszlewicz. Inną taką firmą jest poznańska Concordia. Jak tłumaczy prezes Piotr Narloch, większość klientów towarzystwa ma wykupionych kilka polis. Odmowa uznania roszczenia oznaczałaby stratę klienta. Rosnący problem szkód osobowych może powodować wzrost cen komunikacyjnego OC.
— Wartość szkód osobowych, w tym zadośćuczynień, szacuje się w Polsce na 15-20 proc. łącznej wartości szkód zgłoszonych z polis OC. Dla porównania, średnia europejska wynosi ponad 50 proc. Biorąc pod uwagę tak duże rozbieżności, możemy być pewni, że udział szkód osobowych w łącznej kwocie odszkodowań jest w Polsce nadal mocno zaniżony i będzie wzrastać — tłumaczy Franz Fuchs, prezes grupy ubezpieczeniowej VIG Polska.
Polisy OC pod wodą
Ubezpieczenia komunikacyjne OC to fragment rynku, który najmocniej dołuje wyniki segmentu majątkowego. W ubiegłym roku cała branża musiała dołożyć do tego biznesu ponad 400 mln zł. Wzrost cen polis OC, który nastąpił w ostatnich dwóch latach, spowodował, że straty nie były tak gigantyczne jak w 2010 r., kiedy wyniosły ok. 1 mld zł. Nadal jednak są bolesne. W ubiegłym roku ubezpieczyciele zebrali 8,7 mld zł ze sprzedaży polis OC komunikacyjnego. Z tego ponad 5 mld zł wypłacili w formie odszkodowań, a reszta to koszty sprzedaży, rezerw i likwidacji szkód.
Puls Biznesu, Mariusz Gawrychowski