Zagrożenia dla miejsc pracy w zakładach Fiata w Tychach i Bielsku-Białej znane są co najmniej od początku 2010 roku, przypominają związkowcy z WZZ „Sierpień 80”. Wtedy to ówczesny premier Włoch Silvio Berlusconi zaprosił na rozmowę szefa Fiata Sergio Marchionne, a efektem spotkania było ulokowanie produkcji nowego modelu Fiata Panda we włoskim Pomigliano d’Arco, mimo że w Tychach zrobiono by go taniej i pewnie lepiej.
Do tego, z końcem 2012 r. zakończy się produkcja Pandy Classic, która była flagowym produktem zakładów w Tychach. Można zarzucić związkowcom łatwe popadanie w skrajności, hałaśliwość i wyolbrzymianie pewnych kwestii ale niektóre podnoszone przez nich kwestie brzmią całkiem logicznie.
Na początku 2010 r. sześć z siedmiu związków zawodowych działających w Fiat Auto Poland wystosowało list otwarty do Waldemara Pawlaka – wówczas wicepremiera i ministra gospodarki. Wzywano do pilnego spotkania, na którym opracowany zostałby wspólnie plan działań, skutkujący uratowaniem ciągłości produkcji i ilości modeli produkowanych przez FAP w Tychach.
„Zbrodnią byłoby zignorowanie zagrożenia dla tysięcy miejsc pracy, które po wycofaniu produkcji Fiata Panda mogą ulec likwidacji. (…) Utrata miejsc pracy przez tylu ludzi może spowodować załamanie na rynku pracy i wywołać olbrzymi kryzys społeczny, co miało miejsce po upadku polskich stoczni, czy likwidacji przemysłu górniczego w Wałbrzychu”, czytamy w piśmie z 11 stycznia 2010 r.
Kilka dni później, odpowiedź ministra gospodarki brzmiała mniej więcej tak: „Jest to korporacja prywatna, która sama decyduje o tym, gdzie będzie lokowała poszczególne modele”. Jeszcze kilka dni później zapewniano, że nie będzie redukcji miejsc pracy w tyskim Fiacie.
Związki mają pretensje do premiera Donalda Tuska, który odmawia komentarzy nt. przemysłu motoryzacyjnego i krytykował swego czasu pomoc innych państw Unii Europejskiej dla branży samochodowej.
– Rządy Włoch, Niemiec, Francji, a nawet Słowacji czy Czech wykazują się odpowiedzialnością za swoich obywateli i ich miejsca pracy. Polski rząd nie, nawet teraz, kiedy dramat stanął u bram tyskiej fabryki. Dlaczego nie zastosować takich rozwiązań jak w Niemczech, czy na Słowacji, czyli rządowych dopłat do sprzedaży nowych samochodów? W tamtych krajach bardzo pomogło to branży motoryzacyjnej, mówi rzecznik związku Patryk Kosela.
Minister pracy, Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że „rząd jest gotowy przeznaczyć 300 mln złotych na pomoc dla zwalnianych pracowników”. Pieniądze te posłużyć mają na przeszkolenie zwalnianych pracowników tyskiego Fiata. Rząd twierdzi ponadto, że zwalniani znajdą pracę m.in. w zakładach Opla w Gliwicach, dla którego przeznaczono 16 mln zł z budżetu państwa.
– Twierdzenie, że Opel przejmie zwalnianych z Fiata to bajka i mrzonki. To samo z przekonywaniem, że przeszkolenie i przebranżowienie pracowników z Tychów jest receptą na problem. Mieliśmy z nią już do czynienia na przykładzie stoczniowców. Proponowano im wówczas kursy fryzjerstwa i manicure, przypomina Kosela.
Franciszek Gierot, przewodniczący „Sierpnia 80” w Fiat Auto Poland dodaje, że rząd miał wiele merytorycznych argumentów, które mógłby przedstawić w rozmowie z władzami koncernu Fiata, gdyby tylko chciał: – Po polskiej stronie stoi wiele kluczowych argumentów. Tyska fabryka jest jedną z największych i najnowocześniejszych, jest też najwydajniejsza. Świadczą o tym wszystkim nagrody i tytuły, jakie dostaliśmy. Od 20 lat Fiat Auto Poland nie płaci podatku dochodowego, a w przeszłości bez cła sprowadził maszyny i części do produkcji aut warte grubo ponad 600 mln euro, wylicza Gierot.
Związkowcy wciąż jeszcze mają nadzieję na poważne podejście ministra gospodarki do dramaty tysięcy pracowników, które tracą pracę. – Zapraszamy na Śląsk. Mamy gotowe rozwiązania. Miejsca pracy, w Tychach można uratować. Rząd, jeśli zechce, może w ciągu jednego dnia, przyjąć i przeprowadzić w Sejmie, stosowną ustawę. Jeszcze nie jest za późno, apeluje do Janusza Piechocińskiego Bogusław Ziętek, szef „Sierpnia 80”.
Swoją drogą, jeśli związkowcy zamierzają powtórzyć swoje argumenty za wprowadzeniem dopłat do zakupu nowych samochodów, pomysł spali na panewce. Minister Piechociński, już wczoraj powiedział, że nie ma na to szans, bo wg przedstawicieli rządu wsparłoby to sprzedaż modeli, które i tak relatywnie „schodzą” najlepiej. Nie ma niestety w tej grupie samochodów z Tychów, Gliwic czy Poznania.
Wg Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, pracę straci nie 1 500 zwalnianych pracowników Fiata, ale sześć razy więcej. Na jedno miejsce pracy w fabryce samochodów przypadają bowiem cztery inne u kooperantów i dwa w sektorze usług. Poszkodowanych może być zatem 9 tys. osób. Firma Johnson Controls, wytwarzająca w Bieruniu elementy foteli samochodowych dla Fiata już zapowiedziała zwolnienie 120 osób.
AUTOR: WNP.PL (AG)