„Wszystko wskazuje na to, że nastała złota era car sharingu, a zyskać na tym mogą przede wszystkim mieszkańcy miast”, piszą przedstawiciele spółki 4Mobility z NewConnect. Ich entuzjazm budzi fakt, że właśnie uruchomili usługę, która w największych metropoliach jest codziennością a w Polsce — do teraz — była jedynie planem na przyszłość. 4Mobility udostępniło nieco ponad 20 samochodów BMW i mini mieszkańcom Warszawy. To na początek, plany są ambitne.
— Car sharing jest doskonałym uzupełnieniem miejskiego transportu i usprawnieniem mobilności w przestrzeni miejskiej — mówi Paweł Błaszczak, prezes 4Mobility, nie wykluczając rozszerzenia biznesu na inne miasta. Usługa dostępna jest z poziomu aplikacji i pozwala m.in. na pozostawienie samochodu na dowolnym miejscu parkingowym w centrum stolicy. Ceny? Przejechanie przez godzinę 20 km nowym BMW kosztuje użytkownika nieco ponad 30 zł. Ale auto można wynająć nawet na kwadrans. Paweł Błaszczak twierdzi, że rachunek ekonomiczny stoi po stronie jego start-upu.
— Usługa auta na minuty 4Mobility, w przeciwieństwie do samochodu prywatnego, nie obciąży nas kosztami związanymi z utrzymaniem pojazdu. Nie interesują nas koszty związane z błyskawicznie drożejącym ubezpieczeniem, przeglądami i ewentualnymi naprawami czy nawet paliwem — wylicza prezes spółki. Ten optymizm jest uzasadniony: idea car sharingu sprawdza się i zdobywa popularność na całym świecie.
Według statystyk, korzysta z niego już ponad 8 mln ludzi w 140 tys. samochodów. Warszawa, w obrębie której porusza się 1,5 mln pojazdów, w 2017 r. planuje uruchomienie własnego systemu miejskiej wypożyczalni samochodów na 300-500 aut. Chrapkę na niego mają konsorcja złożone z większości największych graczy na rynku motoryzacyjnym. W Warszawie potencjalny popyt na usługi tego typu jest mierzony twardymi danymi — na dziś na 1000 mieszkańców przypada tu 640 aut. To dwukrotnie więcej niż w Berlinie, gdzie złota era jest w rozkwicie: działa tam już kilkanaście systemów współdzielenia pojazdów.
Źródło: www.pb.pl