Sytuacja jest nadzwyczajna, skoro ma być zwolnionych 1500 osób – mówi dla portalu wnp.pl prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.
Panie Profesorze, jak ocenia Pan, jako socjolog, a zarazem mieszkaniec Tychów, obecną sytuację w fabryce Fiata?
– Przed dwoma laty udzieliłem wywiadu, w którym wskazywałem, że zakończenie produkcji pandy w Tychach i wyprowadzenie jej z Tychów to zły prognostyk.
Mimo wielu wówczas komplementów ze strony Włochów dotyczących pracowitości pracowników tyskiej fabryki Fiata.
Zakończenie produkcji pandy zapowiadało zmiany. Choć pewnie nikt się nie spodziewał, że te zmiany oznaczać będą zwolnienie około 1500 osób.
Wiadomo, że przemysł motoryzacyjny podlega cyklom koniunkturalnym. W czasie dekoniunktury branża motoryzacyjna mocno odczuwa jej skutki.
W Tychach jest do zwolnienia ok. 1500 pracowników, z czego ok. 300 to Tyszanie. Pracownicy zwalniani z Fiata mają otrzymać odprawy. W zależności od stażu pracy mają dostać od 9 do maksymalnie 18 miesięcznych pensji.
Tyle że nawet spora odprawa może nie wystarczyć na założenie jakiegoś własnego interesu. Poza tym nie każdy chce i nie każdy ma predyspozycje do tego, by być przedsiębiorcą.
Czego Pan oczekuje odnośnie osób zwalnianych z Fiata?
– Liczę na samorządy lokalne, mające rozeznanie na lokalnym rynku pracy. Rząd, jak wiadomo, odmówił środków nadzwyczajnych, pozostawiając problem samorządom.
A przecież sytuacja jest nadzwyczajna, skoro ma być zwolnionych 1500 osób. Nie mniejszy problem dotyczy kooperantów Fiata, którzy też ucierpią.
Zwolnienia dotkną nie tylko Fiata, nie unikniemy również dalszych redukcji zatrudnienia.
Można się spotkać z szacunkami, że skala zwolnień, wliczając w to kooperantów Fiata, może wynieść około 4 tysięcy osób. Zwolnienia zapowiedziała spółka Delfo Polska wytwarzająca dla Fiata wytłoczki karoserii. Ma z niej odejść ponad 250 pracowników. Zwolnienia przewiduje również spółka Johnson Controls w Bieruniu i DP Metal Processing.
W końcu Fiat to znacząca firma z licznym gronem kooperantów. A przecież zamówień będzie znacznie mniej.
Mając na uwadze rynek globalny, pozytywnym symptomem może być to, że w 2012 roku Amerykanie kupili najwięcej samochodów od 30 lat.
A pojawiające się pomysły, by 1500 osób zwolnionych z Fiata zatrudnić w kopalniach?
– Zapatruję się na tego typu pomysły bardzo sceptycznie. Przecież praca w kopalni wymaga innych kwalifikacji, chodzi o inny tryb pracy, nie przy taśmie.
Poza tym, nie wiadomo, czy sami zainteresowani chcieliby pracować w kopalniach. I wreszcie, czy kopalnie potrzebowałyby w obecnej sytuacji tych ludzi.
Ze sceptycyzmem podchodziłem też przed laty do możliwości wyjazdu górników z Polski do Australii. Gdybym prowadził sprawę zwolnionych z Fiata, to zacząłbym od rozmów z samorządem lokalnym oraz z zainteresowanymi i ich rodzinami.
Trzeba poznać potrzeby i możliwości tych ludzi, należy zdefiniować ich zasób kompetencji. Liczę, że tyski samorząd będzie to robił.
Nie podobał mi się też pojawiający się tu i ówdzie pomysł, by dofinansować Opla w Gliwicach, by ten przejął zwolnionych z Fiata. To nietrafiona idea.
Prognozy dla gospodarki nie napawają optymizmem.
– Niestety. Obawiam się, że redukcje w Fiacie nie będą ostatnimi. Wskaźniki ekonomiczne nie są dobre dla Polski. Nastroje konsumpcyjne się pogarszają.
A związki w regionie śląskim zapowiadają strajk solidarnościowy.
– To może być przedsięwzięcie znaczące o charakterze symbolicznym. Związki zapowiadają poważny strajk solidarnościowy.
Widać, że ludzie obawiają się zwolnień i opowiadają się za zorganizowaniem strajku solidarnościowego.
Janusz Piechociński został wicepremierem i ministrem gospodarki w wyjątkowo trudnym okresie?
– Zgadza się, Janusz Piechociński trafił w trudny okres. Zresztą problemy dotykają nie tylko regionu śląskiego, ale całej Polski.
Kwestie dotyczące rynku pracy i walki z bezrobociem wybijają się tu na pierwszy plan.
Rozmawiał: Jerzy Dudała
AUTOR: WNP.PL (JERZY DUDAŁA)