Komisja Europejska co rusz zarząda nowe obostrzenia dotyczące emisji spalin i gazów cieplarnianych. Rozporządzenia uderzają w producentów samochodów, którzy powoli zaczynają mówić: dość.
Według najnowszych doniesień europejska organizacja producentów samochodów ACEA zwróciła się do Komisji Europejskiej o przełożenie terminu wprowadzenia nowych rozporządzeń, ograniczających średnią emisję dwutlenku węgla dla samochodów osobowych. Aktualnie obowiązujący limit wynosi średnio 130g CO2 na kilometr, ale już zarządzono kolejne obnizki: do 2021 roku ta wartość musi spaść do 95g/km, a do 2025 roku do 78g/km.
Producenci zgromadzeni w organizacji ACEA (m.in. Toyota, BMW, Volkswagen, Volvo, Ford, Renault, Fiat, Mercedes, Hyundai, PSA) uważają że nadchodzące zmiany są zbyt restrykcyjne. O ile ustalony na 2021 rok limit uważają za wykonalny, o tyle dalsze obniżanie emisji dwutlenku węgla w autach osobowych uznano za bardzo trudne. Wymagałoby to poszerzenia oferty samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz mocno w ostatnich czasach szkalowanych turbodiesli. Wojnę z silnikami wysokoprężnymi wypowiedziała ostatnio choćby Francja – jeden z największych odbiorców aut w Europie. Tego typu działania tylko utrudniają dążenie do wyznaczonych przez KE celów.
Dlatego ACEA uopmina się o przesunięcie bariery 78g/km na 2030 rok, co pozwoliłoby zmieścić się w czasie z jedną generacją pojazdów więcej, a więc dałoby czas na unowocześnienie technologii i rozpromowanie alternatywnych źródeł napędu – gazów naturalnych i ogniw paliwowych. To nie pierwszy raz, gdy producenci aut sprzeciwiają się ekologicznym rozporządzeniom Komisji Europejskiej – limit na 2021 rok także został ustalony po bardzo wielu negocjacjach. Oby te wszystkie manipulacje nie odbiły się, jak zwykle, na konsumentach.
źródło: Automotive News Europe
mojeauto.pl