Śląskie urzędy pracy mają duży problem z wydaniem pieniędzy, które dostały na pomoc osobom zwolnionym z Fiata.
Z przyznanych przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ponad 10 milionów złotych wydano na razie tylko 2 miliony – ustaliła reporterka RMF FM Anna Kropaczek.
Pieniądze z resortu Władysława Kosiniaka-Kamysza dostało 8 powiatowych urzędów pracy w województwie śląskim. Największą kwotę, bo aż 5 milionów złotych, otrzymał tyski pośredniak.
– Wydaliśmy milion. Czas na wydanie reszty mamy do końca roku – mówi naszej reporterce Katarzyna Ptak, dyrektor PUP w Tychach. Równocześnie przyznaje jednak, że urzędnikom może się nie udać rozdysponowanie reszty pieniędzy. – Brakuje firm, które chciałyby zatrudnić zwolnione osoby, mimo że zachętą są właśnie środki na wyposażenie stanowisk pracy – wyjaśnia Ptak. – Prawdopodobnie firmy obawiają się, że takie stanowisko pracy będą musiały utrzymać przez 2 lata – dodaje.
Problemy z wydaniem przyznanych przez ministerstwo pieniędzy powoduje również fakt, że spośród 300 osób zwolnionych z tyskiej fabryki, które zarejestrowały się w tyskim urzędzie, aż 180 będzie ubiegać się o świadczenia przedemerytalne. To oznacza, że nie są to osoby zainteresowane podjęciem pracy. Co więcej, Fiat znów przyjął do pracy 150 zwolnionych wcześniej osób. Na razie zostały one zatrudnione na okres trzech miesięcy.
– Chcielibyśmy, żeby środki przekazane na pomoc dla ludzi z Fiata mogły być przeznaczone na pomoc innym bezrobotnym – mówi naszej dziennikarce Paulina Cius, rzeczniczka Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach. Pismo w tej sprawie zostało już przesłane do resortu pracy.
Anna Kropaczek
RMF
INTERIA.PL