Sektor ubezpieczeniowy od lat zapowiada nowe otwarcie. Dziś, przynajmniej zdaniem samych graczy tej branży, OC komunikacyjne nie przynosi towarzystwom zysków. Jest tak przede wszystkim z powodu niemożności prawidłowego oszacowania ryzyka przy określaniu stawki ubezpieczenia. Nie pomaga również brak nowych technologii w realizowaniu usługi. W ciągu kilku lat czekają nas duże zmiany.
Polisa OC wprost z automatu? Bardzo możliwe. Jedna z polskich firm chce zaproponować ubezpieczycielom urządzenia, które pozwolą na samodzielny zakup ubezpieczenia wraz z przeprowadzeniem na miejscu realizacji transakcji i otrzymaniem potwierdzenia zawarcia OC. Jak ma to działać? By otrzymać wycenę polisy, nie trzeba nawet nic wpisywać. Wystarczy zeskanować kod obrazkowy, który znajduje się na dowodzie rejestracyjnym. Dane trzeba wprowadzić na dalszym etapie, kiedy już zdecydujemy się na zakup. Dzięki takiemu rozwiązaniu możliwe byłoby szybkie otrzymanie porównania składek OC w różnych towarzystwach. Automaty byłyby również interesującą propozycją dla towarzystw ubezpieczeniowych, które mogłyby ustawiać je w swoich placówkach i traktować jako alternatywny względem rozmowy z agentem sposób załatwienia sprawy.
Tak naprawdę jednak sposób, w jaki kupujemy polisę, nie jest dla zmotoryzowanych tak ważny, jak cena, którą musimy za nią zapłacić. Ta zależy głównie od ryzyka spowodowania wypadku, jakie – przynajmniej hipotetycznie – wiąże się z naszym poruszaniem się po drodze. Kryteria są od lat jasne. Najwięcej płacą kierowcy młodzi wiekiem i stażem, osoby nieposiadające żony ani męża, a także bezdzietni oraz oczywiście ci, którzy niedawno spowodowali poważne zdarzenie drogowe. Tymczasem łatwo wyobrazić sobie dwudziestolatka jeżdżącego rozsądniej i bezpieczniej od sześćdziesięciolatki, która od lat nie weryfikuje swojej wiedzy na temat przepisów. Kryterium to może być zupełnie niesprawiedliwe. Skąd więc ubezpieczyciel ma czerpać wiedzę na temat umiejętności i nawyków danego kierowcy? Z pomocą przychodzi współczesna technika.
W samochodach sportowych od lat stosuje się rozwiązania z zakresu telematyki. Umieszczone w pojeździe urządzenia na bieżąco monitorują ruch pojazdu, jego prędkość, położenie i działające na niego siły. Takich danych można użyć nie tylko do usprawnienia pojazdu lub własnej techniki szybkiej jazdy, ale też do sprawdzenia, jak po drogach porusza się osoba dysponująca takim rozwiązaniem. Dla ubezpieczycieli to rewelacyjny sposób na dokładne skalkulowanie ryzyka dla konkretnego kierowcy. Całość może opierać się na aplikacji zainstalowanej w naszym telefonie. To dzięki niej towarzystwo mogłoby dowiedzieć się, czy nie przekraczamy rażąco prędkości w terenie zabudowanym, albo nie pokonujemy autostrad w nierozważnym tempie. Jednocześnie, takie oprogramowanie może stanowić łatwą drogę do zgłoszenia szkody i kanał komunikacji z ubezpieczycielem. Klient, który otrzymał wysoką kalkulację OC, mógłby zdecydować się na płatność w ratach i monitorowanie stylu swojej jazdy. Przed terminem wpłaty kolejnej części składki występowałby do ubezpieczyciela o rekalkulację polisy na podstawie wskazań z aplikacji.
Zgoda na zastosowanie telematyki w celu obniżenia swojej składki OC wydaje się dobrym pomysłem. Trzeba jednak pamiętać, że w takim przypadku godzilibyśmy się na podróżowanie z namiastką czarnej skrzynki. I to takiej, z której dane trafiają do zewnętrznej instytucji. Można przypuszczać, że w razie wypadku pozyskane w ten sposób informacje mogłyby zostać wykorzystane do podjęcia próby obniżenia odszkodowania lub odmowy jego wypłaty. Ponadto, w ten sposób kolejna firma – poza naszym dostawcą usług telefonicznych – otrzymywałaby dostęp do historii odwiedzanych przez nas adresów. Znawcy techniki odpowiedzą zapewne, że utrzymanie takich informacji w tajemnicy jest dziś niemożliwe, ale sama świadomość bycia śledzonym nie jest przyjemna.
Kalkulowanie stawki polisy w oparciu o dane z jazdy już przebija się w ofertach ubezpieczeniowych dla klientów flotowych. Najbliższe lata pokażą, jakie zmiany w ubezpieczeniach komunikacyjnych zyskają aprobatę rynku indywidualnego. Nim jednak do gry wejdą aplikacje i automaty, może dobrym rozwiązaniem byłoby proponowanie większych zniżek tym, którzy w ostatnim roku nie otrzymali mandatów?
Tomasz Budzik, moto.wp.pl