Wiosną nastąpiło spore ożywienie na rynku części zamiennych. Sprzedaż naszej firmy wzrosła jednak znacznie bardziej niż cały rynek. Widocznie zabraliśmy komuś część klientów – mówi Bogumił Papierniok, dyrektor zarządzający Moto-Profilu.
Jaka jest w tej chwili sytuacja firmy. Rozumiem, że jeżeli sprzedaż nowych samochodów spada to aktywność rynku aftermarket idzie do góry?
– I tak i nie. Skoro nowe auta się nie sprzedają, to ludzie muszą naprawiać te samochody, które mają i wydawać na serwis więcej pieniędzy. Częściowo tak się dzieje. Z drugiej strony, napływ używanych aut z indywidualnego importu w ostatnich dwóch latach także spada, choć nadal jest dwukrotnie większy niż sprzedaż nowych samochodów.
Cały ubiegły rok był dość ślamazarny, podobnie jak pierwszy kwartał tego roku ponieważ konsumenci przestraszeni wrzawą medialną na temat nadchodzącego kryzysu przestali wydawać pieniądze i oszczędzają. Statystyki oszczędności w bankach wskazują, że na kontach pieniędzy przybywa, a konsumpcja nie rośnie.
To co się dzieje w ostatnich miesiącach chyba jednak przywraca nieco nadziei. W tym roku zanotowano wzrost sprzedaży około 9-procentowy, co wskazuje, że ludzie znowu zaczęli kupować samochody, ale używane. Nowych nadal nie chcą kupować.
Czy ten wzrost optymizmu widać także w przypadku części samochodowych?
– Nasza firma z roku na rok osiąga wzrost sprzedaży – średnio po kilkanaście procent. W ubiegłym roku było nieco mniej, ale w tym będzie chyba więcej. W pierwszym kwartale wzrosty sprzedaży wynosiły ok. 5 proc. W kwietniu i maju nastąpił przełom. Z jednej strony to może być zwyczajowe, sezonowe ożywienie rynku po zimie. Z drugiej wydaje mi się, że ludzie zaczęli zauważać, że ich sytuacja zawodowa nie jest tak zła jak się spodziewali po prasowych zapowiedziach kryzysu, optymizm konsumencki się polepszył i sprzedaż części na wymianę przyspieszyła tak, że ledwo nadążyliśmy z dostawami. Ożywienie widać w sprzedaży elementów potrzebnych do codziennej eksploatacji – filtrów, elementów zawieszenia, które trzeba wymienić po zimie, hamulców, pasków.
Cały czas natomiast lekka stagnacja utrzymuje się w amortyzatorach, sprężynach, układach wydechowych. Sprzedaż tych części nie rośnie tak jak powinna. Dlaczego? Bo z zepsutym amortyzatorem jeszcze jakoś parę tygodni można dojeździć, auto się bardziej buja, ale jedzie. Sprężynę się wymienia wtedy, kiedy pęknie, choć w zasadzie trzeba by je wymieniać razem z amortyzatorami. To są zakupy, które klienci odkładają w czasie i to jest wyraźnie widoczne w trendach sprzedaży. Hamulce czy sprzęgła sprzedają się bardzo dobrze.
Jak duży jest obecny wzrost sprzedaży?
– W kwietniu obroty skoczyły do 37 proc. i dynamika utrzymuje się wysoko.
Czy tak duży wzrost może wynikać tylko z większego optymizmu nabywców?
– Rynek nie rośnie w takim tempie. Ani samochodów nie przybywa tak szybko, ani ilość kilometrów przejeżdżanych średnio przez Polaków nie zwiększa się w takim tempie. Potencjał rynku nie rośnie tak szybko jak nasze obroty. Sądzę, że w dużym stopniu pomogła nam zła sytuacja i upadek sieci dystrybucji Fota. Prawdopodobnie duża część ich byłych klientów wybrała naszą firmę.
AUTOR: WNP.PL (PIOTR MYSZOR)