Już niebawem droga do posiadania i legalnego używania anglika w kraju będzie otwarta. Czy Polacy będą licznie korzystać z tej możliwości? Niekoniecznie. Łatwo znaleźć argumenty za kupnem takiego pojazdu oraz przeciw niemu. Wśród tych pierwszych decydującą rolę odgrywa cena.
Dla przykładu niezwykle popularny Volkswagen Golf IV generacji z trzynastoletnim stażem na drogach w Niemczech kosztuje – w przeliczeniu na naszą walutę – około 3,5 tys. zł, podczas gdy podobny samochód w Wielkiej Brytanii wyceniany jest na ok. 2 tys. zł. Duże różnice występują również jeśli zechcemy kupić nowszy, ale mniej popularny pojazd. Jeśli naszym marzeniem jest Subaru Impreza WRX STI o mocy 300 KM z 2006 roku, w Niemczech będziemy musieli zapłacić za nie około 115 tys. zł. W Liverpoolu wydamy 46 tys. zł.
Zakup anglika będzie miał jednak również swoje wady. Największą z nich będzie cena, jaką przyjdzie zapłacić właścicielom za ubezpieczenie. Szacuje się, że polisy OC dla anglików mogą być nawet o 300 proc. wyższe niż dla porównywalnych modeli przystosowanych do ruchu prawostronnego. Dla chcących kupić tanie auto będzie to duży problem. Jeszcze gorzej będzie z ubezpieczeniem autocasco. Tu różnice mogą być nawet wyższe, a część towarzystwo w ogóle nie przewiduje proponowania takiej ochrony, co z kolei stawia pod znakiem zapytania sens kupna drogiego samochodu z Wysp.
Źródło: Wp.pl