Dzięki planowanemu zniesieniu barier celnych w handlu między UE a Japonią, część nowych japońskich aut w Europie może być tańsza.
Unia Europejska i Japonia rozpoczęły rozmowy dotyczące nowej umowy handlowej. Ich głównym celem jest zniesienie przeszkód w sprzedaży importowanych samochodów.
Negocjacje rozpoczynają się w bardzo trudnym momencie dla europejskiego rynku, na którym sprzedaż spadła w ub.r. do poziomu z początku lat 90. ubiegłego wieku. Z kolei w Japonii popyt na nowe auta w 2012 r. dynamicznie wzrósł, co teoretycznie mogłoby zmniejszyć straty ponoszone przez niektóre europejskie koncerny w Unii Europejskiej.
Jednym z pomysłów jest zniesienie 10-proc. cła obowiązującego w UE na nowe auta produkowane w Japonii. Dzięki temu takie modele, jak np. Mazda2 czy Toyota RAV4 powinny być bardziej konkurencyjne cenowo w porównaniu do produkowanych w Europie samochodów tej samej klasy.
Z kolei w Japonii przepisy dopuszczające pojazdy do ruchu drogowego mają zostać ujednolicone z europejskimi. Dzisiaj auta wyprodukowane w Europie i sprzedawane w Japonii trzeba wcześniej przystosować do innych niż obowiązujące w UE wymogów bezpieczeństwa, co podnosi ich cenę. To m.in. z tego powodu sprzedaż samochodów osobowych z importu w Japonii jest relatywnie słaba. Najpopularniejszy wśród takich modeli, czyli Volkswagen Golf, zajął w Kraju Kwitnącej Wiśni dopiero 57. miejsce w rankingu sprzedaży za 2012 r.
Po zniesieniu tych ograniczeń, sprzedaż europejskich producentów aut w Japonii mogłaby wzrosnąć. Umowa o wolnym handlu między UE a Japonią może jednak przynieść więcej pożytku japońskim koncernom. Ich auta są popularne w Europie, m.in. dzięki niezawodności. Japończycy mają duży sentyment do rodzimych marek, więc na szybki wzrost popytu na auta europejskich producentów w Kraju Kwitnącej Wiśni raczej nie można liczyć.
Interia.pl