Co dzień na drogach Europy ginie pięć osób z powodu niesprawności technicznej pojazdów – alarmuje Bruksela. A u nas od lat ślimaczą się prace nad przepisami o eliminowaniu z ruchu aut o drastycznych wadach technicznych.
Minister transportu Sławomir Nowak postanowił wypowiedzieć wojnę zbyt szybko jeżdżącym kierowcom, by poprawić bezpieczeństwo drogowe. Ale nie wszystkim wypadkom są winni brawurowo jeżdżący kierowcy.
Do części wypadków dochodzi z powodu niesprawności technicznej samochodów. W 2011 r. z tego powodu miało dojść w Polsce zaledwie do 80 wypadków (0,2 proc. wszystkich zdarzeń), w których zginęło pięć osób – można przeczytać w raporcie Komendy Głównej Policji. Ale w tym samym raporcie można przeczytać, że z powodu „niezawinionej niesprawności technicznej pojazdu” doszło dodatkowo do 88 wypadków, w których zginęło kolejnych 19 osób.
W jaki sposób policja odróżnia niesprawność „niezawinioną” od pozostałych niesprawności – zapytaliśmy prawie tydzień temu biuro prasowe KGP, ale odpowiedzi nie dostaliśmy. W każdym razie według statystyk naszej policji stan techniczny samochodów jest przyczyną marginalnej liczby wypadków.
– Nie wierzę w te statystyki. Przeciętne auto w Polsce jest dużo starsze niż w Europie Zachodniej, a wypadki z powodu złego stanu technicznego mają być rzadsze? – pyta retorycznie poseł Beata Bublewicz (PO), przewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Według Komisji Europejskiej aż 6 proc. wypadków drogowych w UE wynika ze złego stanu technicznego aut, motocykli i skuterów.
– Jeśli prowadzisz auto, które nie powinno być na drodze, to zagrażasz sobie i wszystkim, którzy są w aucie. A ponadto zagrażasz wszystkim, którzy są dokoła ciebie na drodze. Nie chcemy takich śmiertelnych aut na naszych drogach – mówił pod koniec zeszłego roku komisarz UE ds. transportu Siim Kallas, zarzucając ministrom państw UE, że nie chcą zaostrzenia przepisów o kontroli technicznej pojazdów, w tym ograniczenia możliwości „przekręcania” liczników, aby fałszować rzeczywisty przebieg samochodów, czy kontrolowania prawidłowego działania ABS.
Już na koniec 2011 r. w Polsce było zarejestrowanych 18,1 mln samochodów osobowych, o 50 proc. więcej niż w 2003 r., bo przystępując w 2004 r. do UE, Polska jako jedyne państwo Unii zniosła wszelkie ograniczenia w imporcie aut i Polacy sprowadzali co roku blisko 1 mln używanych aut. Około połowy z nich ma ponad 10 lat, czyli jest mocno wyeksploatowana.
Tymczasem KE stwierdza: „Jest ścisła korelacja między skalą ciężkości wypadku a wiekiem pojazdu. A dowody empiryczne pokazują, że w przypadku samochodów, które mają ponad pięć, sześć lat, gwałtownie rośnie liczba poważnych wypadków (z ofiarami śmiertelnymi), które są związane z niesprawnością techniczną”.
Do tej grupy samochodów o podwyższonym ryzyku, które mają ponad sześć lat, należy dziś około 90 proc. aut zarejestrowanych w Polsce. A połowa aut w Polsce ma ponad dziesięć lat.
W jakim stanie są sprowadzane do Polski używane auta? Nikt tego nie sprawdza. W zeszłej dekadzie KE uznała, że Polska łamie unijne przepisy, bo pobiera za wysokie opłaty za badania techniczne używanych aut przed ich pierwszą rejestracją w kraju. Ale zamiast poprawić przepisy, w 2008 r. rząd PO-PSL w ogóle zniósł kontrole stanu technicznego importowanych do Polski używanych aut. Już rok później Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu ostrzegała, że jednym z największych problemów w dziedzinie bezpieczeństwa drogowego w państwach Europy Środkowej jest stary park samochodów używanych przez tutejszych kierowców i napływ używanych aut.
Od lat ślimaczą się rządowe prace nad wprowadzeniem choćby przepisów pozwalających eliminować z dróg pojazdy, które z powodu defektów technicznych nie powinny być dopuszczone do ruchu, bo np. mają po wypadku tak uszkodzone nadwozie, że nawet po naprawie nie będą jeździć stabilnie albo w czasie zderzenia to nadwozie rozpadnie się, nie zapewniając najmniejszej ochrony.
Nad takim rozporządzeniem pracowało już w 2004 r. Ministerstwo Transportu, ale projekt odłożono na półkę. Wznowiono je, gdy ponad dwa lata temu Sejm w znowelizowanej ustawie o recyklingu samochodów z 2005 r. upoważnił ministra transportu do wydania takiego rozporządzenia. Projekt powstał w 2010 r., ale po roku prace nad tymi przepisami zawieszono, bo według Rządowego Centrum Legislacji w dopiero co znowelizowanej ustawie o recyklingu nie ustalono, kto ma decydować o wycofaniu aut z eksploatacji.
Dopiero teraz w szykowanym przez Ministerstwo Środowiska projekcie kolejnej nowelizacji ustawy o recyklingu samochodów na wniosek Ministerstwa Transportu zapisano, że to wojewódzki inspektor ochrony środowiska będzie decydować, czy samochód spełnia wymagania techniczne. Przy decyzji negatywnej powinien wskazać, w jaki sposób właściciel ma się pozbyć tego pojazdu. Ale kiedy te przepisy zostaną uchwalone – nie wiadomo.
Co ściągamy z zagranicy?
W 2012 r. największym hitem używanych aut z importu był u nas VW Passat 1,9 Diesel (130 KM). W zeszłym roku Polacy zarejestrowali 6189 takich aut – wynika z danych eksperckiej firmy Samar.
Drugie miejsce – 5323 rejestracje – zajęło Audi A4 1,9 Diesel, a trzecie VW Golf, także z silnikiem 1,9 Diesel, ale o mocy 90 KM (4677 sztuk).
Kolejne miejsca w pierwszej dziesiątce przebojów używanych aut z importu zajęły:
Renault Scenic 1,6
VW Golf 1,4
VW Golf 1,9 Diesel (105 KM)