Do spółki nie weszli komornicy, choć nie ma również rozmów z bankami. Prawdopodobnie ruszą 7 stycznia.
W pierwszy dzień Bożego Narodzenia spółce Fota, dystrybutorowi części samochodowych z Gdyni, skończył się trzymiesięczny okres ochrony przed wierzycielami, jaki dał jej sąd upadłościowy. Firma szykowała się na wizyty komorników i modliła się o podjęcie przez banki rozmów o umowie stand still.
— Mamy od banków sygnały o tym, że od 7 stycznia siadamy do stołu. Dotychczas żaden komornik nas nie odwiedził, ale nie wiemy dlaczego: czy banki wycofały im pełnomocnictwa, czy po prostu komornicy są na urlopach. Morale wśród pracowników spada, ale liczę, że uda się nam wyjść z kłopotów — mówi Jakub Fota, prezes spółki. Zarząd Foty prowadził z bankami rozmowy na temat umowy stand still już od maja, ale ponieważ się przedłużały, złożył wniosek o upadłość. Decyzja sądu zapadła dopiero po trzech miesiącach, a w tym czasie już pracowali komornicy. Ich działania sprawiły, że zadłużenie Foty wobec banków spadło o połowę, choć wartość zabezpieczeń pozostałata sama. Teraz wierzycielami Foty są głównie banki Raiffeisen Polbank (na około 22 mln zł), Citi Handlowy (około 16 mln zł) i Bank Zachodni WBK (około 20 mln zł).
— Wiemy o dwóch inwestorach, którzy są zainteresowani odkupieniem naszego długu od banków. Znamy tych inwestorów, wiemy, że zależy im na rozwoju spółki, a nie jej likwidacji. Również moja rodzina mogłaby odkupić część długu. Argumentem dla banków może też być nasz pomysł wydzielenia do osobnej spółki usług logistycznych na bazie nieruchomości w Łodzi. Ten proces formalnie mógłby się rozpocząć już w styczniu i dać olbrzymie oszczędności. Jednak warunkiem jest powstrzymanie egzekucji i skierowanie rozmów bardziej na przetrwanie firmy niż jak najszybsze zaspokojenie banków — przekonuje Jakub Fota.
Puls Biznesu, Emil Górecki