Rozwiązaniem zagadki jest fakt, że ten miejski Ford od niedawna dostępny jest w polskich salonach sprzedaży w cenie od… 25 650 złotych, co czyni go bodaj najtańszym nowym samochodem w Polsce. Wcześniej samochód ten kosztował ponad 33 tys. zł. Dla porównania, najtańszy Fiat 500 kosztuje obecnie od 42 000 zł – i to w ofercie promocyjnej. Oczywiście w obu przypadkach mówimy o roczniku 2014, a nie o wyprzedaży aut z 2013 roku, zalegających w magazynach.
Ford wprowadził dla swojego najmniejszego modelu bardzo atrakcyjną ofertę. Czy za tak niską ceną stoi bardzo ubogie wyposażenie? Nie do końca. W cenie 25 650 zł dostaniemy Forda Ka z silnikiem benzynowym 1,2 o mocy 69 KM, wyposażonym w system Start-Stop.
W seryjnym wyposażeniu najtańszej wersji znajdziemy m.in. przednie poduszki powietrzne, ABS, komputer pokładowy, immobiliser i lakierowane zderzaki. Niewiele, jak na obecne standardy, ale dla szukających taniego auta do miasta to wystarczy. Dodatkowo importer proponuje pakiet złożony z klimatyzacji oraz radia z CD i MP3 za 2,5 tys. zł, czyli o połowę taniej, niż normalnie w cenniku. Z tymi dodatkami właściwie niczego więcej nie potrzeba.
Dla chętnych system ESC z asystentem ruszania pod górę kosztuje dodatkowo 1,5 tys. zł, przednie światła przeciwmgielne 500 zł, a podgrzewana szyba przednia i fotele to dopłata 1,2 tys. zł.
Tak atrakcyjna cena przełożyła się już na rewelacyjną wręcz sprzedaż miejskiego Forda, który na polskim rynku nie cieszył się do tej pory popularnością. W samym tylko styczniu nowych nabywców znalazło 12 sztuk… Efekty obniżki cen widać za to w wynikach z marca, kiedy to Forda Ka kupiło 230 osób. To niemal tyle, ile łącznie w ciągu dwóch ostatnich lat (w 2012 i 2013 roku były to w sumie 262 egzemplarze)!
Dla porównania, Fiatów 500 zarejestrowano w pierwszym kwartale tego roku 275, a Fordów Ka łącznie 302. Jak widać, cena potrafi zdziałać cuda.