Ciężarówkami i autobusami marki Jelcz jeździła kiedyś cała Polska. Potem przyszły gorsze czasy, długi i ogłoszenie upadłości. Po potężnych zakładach samochodowych pozostała jedynie spółka-córka. Dziś fabryka wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej jest liderem w produkcji sprzętu dla Wojska Polskiego.
Kultowy autobus Jelcz 043 nazywany „Ogórkiem” był symbolem motoryzacji w czasach PRL-u. W latach świetności Zakłady Samochodowe Jelcz S.A. zatrudniały ponad 10 tys. osób. Z czasem fabryka zamieniła się w kolosa na glinianych nogach. Ludzie masowo zaczęli tracić pracę, a długów zaczęło przybywać. W sumie zakład był 100 mln zł na minusie.
Ostatni autobus zjechał z taśmy montażowej w 2008 r. W tym samym roku sąd ogłosił upadłość Zakładów Samochodowych Jelcz S.A. W wyniku przekształceń kapitałowych powstała spółka-córka, która jest obecnie częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Polska się zbroi. Zyskuje na tym Jelcz
Spółka Jelcz w ostatnim czasie na dobre powróciła na motoryzacyjny rynek. Zakład jest bowiem liderem w produkcji sprzętu dla Wojska Polskiego.
Chodzi m.in. o dostarczanie w ramach programu „Wisła” pojazdów do elementów systemu Patriot. W ubiegłym roku fabryka wyprodukowała także 19 ciągników do zestawu JAK, służącego do transportu czołgów i ciężkiego sprzętu gąsienicowego.
Tylko od września 2022 r. Jelcz zawarł kilka znaczących kontraktów. Chodzi o dwie duże umowy na dostawę pojazdów w układzie 4×4 i 6×6 na kwotę blisko 880 mln zł. Jelcz będzie także odpowiadał za dostarczenie kilku typów podwozi dostosowanych do wymagań Przeciwlotniczych Systemów Rakietowo-Artyleryjskich Pilica+.
Jelcz będzie także produkował pojazdy i podwozia dla pozyskiwanych z Korei Południowej wyrzutni K239 Chunmoo, jak i zamawianych w Stanach Zjednoczonych systemów HIMARS. Wyrzutnie te najczęściej montowane są na podwoziach amerykańskiej firmy Oshkosh, ale większość z tych wyprodukowanych dla Polski ma być osadzona na podwoziach wyprodukowanych w Jelczu-Laskowicach pod Wrocławiem.
Wartość zamówienia wynosi ok. 330 mln zł, a dostawy pojazdów zostaną zrealizowane przez Jelcz w latach 2023-2024.
W ubiegłym roku spółka wyprodukowała na potrzeby polskiej armii 350 pojazdów w różnych konfiguracjach.
W Jelczu nadchodzą zmiany
– Rośnie liczba zamówień oraz projektów, w których Jelcz odgrywa kluczową rolę. Dlatego podjęliśmy decyzję o inwestycjach w nowe hale i zwiększanie zatrudnienia – zapowiedział prezes zarządu PGZ S.A. Sebastian Chwałek.
Prezeska spółki Jelcz Wioletta Krawczyk-Namyślak w rozmowie z money.pl opowiada, że planowana rozbudowa zakładów będzie zdecydowanie największą inwestycją w rozwój firmy od kilkudziesięciu lat.
– Nowe kontrakty zawarte przez spółkę w ostatnich kilkunastu miesiącach dają dobrą perspektywę na przyszłość, stając się podwaliną dla planów rozbudowy przedsiębiorstwa. Jest to także potwierdzenie faktu, że pojazdy znajdujące się w naszej ofercie spełniają wyśrubowane wymagania Wojska Polskiego i kontrahentów zagranicznych – przekonuje Wioletta Krawczyk-Namyślak.
Spółka będzie poszukiwać przede wszystkim pracowników produkcji, ale także inżynierów i pracowników administracyjnych, którzy będą niezbędni do obsługi zwiększonej liczby zamówień.
Poseł Platformy Obywatelskiej i były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak w rozmowie z money.pl przyznaje, że Jelcz ma podstawy do rozwoju jako spółka produkująca pojazdy do przewożenia różnych systemów uzbrojenia.
– Z taką intencją osiem lat temu Jelcz został zakupiony przez Hutę Stalowa Wola. Niestety przez ciągłe zawirowania w Polskiej Grupie Zbrojeniowej ten potencjał nie był wykorzystywany. Jelcz musi być mocno wpisany w kontrakty zbrojeniowe, a jednym z celów powinno być produkowanie w Polsce silników do samochodów ciężarowych. Takie plany zostały podjęte przed 2015 r., ale potem zostały zarzucone – przypomina były minister obrony narodowej.
Reaktywacja Jelcza. „Historia zatacza koło”
Burmistrz Jelcza-Laskowic Bogdan Szczęśniak w rozmowie z money.pl przyznaje, że jest bardzo duże zapotrzebowanie na pojazdy Jelcza stąd decyzja o rozbudowie zakładów. Brane są pod uwagę dwie lokalizacje w gminie, ale o konkretach burmistrz na razie nie chce mówić. Wiadomo, że fabryka, która powstanie będzie parokrotnie większa od tej istniejącej, a zatrudnienie – jak mówi burmistrz – zwiększy się w sposób istotny. Obecnie w Jelczu pracuje 680 osób.
Historia zatacza koło. Po latach świetności, a następnie przyduchy, dzisiaj Jelcz ma ogromną szansę na odrodzenie się. Wojna w Ukrainie sprzyja rozwojowi firmy. A to także dobra wiadomość dla naszej gminy. Silny Jelcz wpłynie na rozwój naszej społeczności – przekonuje w rozmowie z money.pl burmistrz Bogdan Szczęśniak.
Samorządowiec przypomina także, że rozwój jelczańskiej fabryki miał przecież kluczowe znaczenia dla rozwoju miasta Jelcz-Laskowice i całej jego infrastruktury.
– W najlepszych czasach fabryka Jelcza przypominała małe miasto. Zresztą całe osiedle powstało dzięki firmie. Można powiedzieć, że zakład był samowystarczalny. Przy nim działała szkoła zawodowa i technikum. W samej fabryce były nawet gabinety lekarskie. Do pracy do Jelcza dojeżdżali ludzie z okolicznych miast i wiosek – mówi w rozmowie z money.pl pan Władysław, który całe zawodowe życie przepracował w Jelczu.
Upadek Jelcza był ciosem dla wielu rodzin. Jeżeli te zapowiedzi, o których teraz słyszymy się spełnią, to nic tylko się cieszyć, bo Jelcz to symbol tego miasta – dodaje mieszkaniec gminy.
Wojciech Połomski, pasjonat jelczańskich autobusów, który napisał aż 10 książek o pojazdach produkowanych w Jelczu, sam w fabryce pracował przez trzy lata. W rozmowie z money.pl nie ukrywa, że cieszy się, że o firmie znów jest głośno.
– Plany są wielkie, ale czas pokaże, czy wszystkie zostaną zrealizowane. Wcześniej głośno było o tym, że Jelcz będzie produkował wozy strażackie, na razie ten pomysł pozostał w sferze planów. Na realizację tych zamówień, o których się mówi teraz, hala jelczańska jest już za mała, nie dziwią więc plany rozbudowy. Życzę Jelczowi jak najlepiej – mówi money.pl Wojciech Połomski.
Źródło: www.money.pl