Promowany przez rosyjskiego oligarchę Michaiła Prochorowa hybrydowy samochód „jo-awto” ma wyjechać na drogi dopiero na przełomie 2014 i 2015 r., ponad dwa lata później, niż planowano.
O tym poślizgu poinformował w poniedziałek agencję Interfax Aleksandr Birjukow, szef spółki z udziałem Prochorowa, która zapowiadała masową produkcję tego pierwszego auta o napędzie hybrydowym (elektryczno-spalinowym) w Rosji. O opóźnienia Birjukow oskarżył amerykańskiego kooperanta, który miał się nie wywiązać ze zlecenia na dostawę części do „jo-awto”. A jednocześnie Birjukow ogłosił, że rezygnuje z kierowania spółką szykującą ten pojazd.
Wśród rosyjskich analityków słuchać głosy, że „jo-awto” nigdy nie będzie produkowany, a deklaracje Prochorowa o produkcji hybrydowego auta z napędem na cztery koła, które kosztowałoby zaledwie 15 tys. dol., nigdy nie były realne i miały tylko rozsławić tego oligarchę, który startował w ostatnich wyborach prezydenckich w Rosji.
Wiosną zeszłego roku Prochorow zorganizował też specjalną prezentację tego samochodu dla ówczesnego premiera, a dziś prezydenta Rosji Władimira Putina. Ten przed przejażdżką żartobliwie pytał, czy prototyp nie rozsypie się w czasie jazdy, bo nie wygląda zbyt solidnie.
„Całe szczęście, że już nie usłyszymy słowa o projekcie »jo-awto «, bo od dnia wyborów aż do teraz co tydzień byliśmy bombardowani najświeższymi informacjami na ten temat” – napisał w poniedziałek rosyjski magzyn „Avtovzgljad” cytowany przez agencję AFP. „To koniec »jo-awto «” – skomentował specjalistyczny portal motoryzacyjny Awtoitogi.
– Wiele nieprzyjaznych osób będzie teraz mówić, że projekt „jo-awto” to PR Michaiła Prochorowa. Ale to nieprawda, on ciągle finansuje spółkę – zaprzeczał Birjukow.
Prochorow zapowiadał, że budowana od roku w St. Petersburgu fabryka „jo-awto” będzie kosztować 260 mln euro, a po uruchomieniu zapewni pracę 700 robotnikom, którzy będą montować do 90 tys. samochodów rocznie.
Jednak według nieoficjalnych doniesień do lipca tego sponsorowana przez Prochorowa spółka wydała na projekt „jo-awto” tylko 80 mln euro – niezwykle skromną kwotę w porównaniu z tym, ile koncerny motoryzacyjne inwestują zwykle w konstrukcję i produkcję nowych samochodów.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, qub