W marcu Amerykanie kupili prawie 1,5 mln nowych aut. Tak udanego miesiąca sprzedawcy samochodów w USA nie mieli od połowy 2007 r., gdy zaczynał się kryzys w Stanach Zjednoczonych.
– Mocne zakończenie pierwszego kwartału i rosnące zaufanie konsumentów pozwalają uznać, że przemysł samochodowy jest ciągle liderem w wychodzeniu z kryzysu gospodarczego USA – cieszył się wczoraj Bob Carter, wiceprezes amerykańskiego przedstawicielstwa Toyoty.
W zeszłym miesiącu ten japoński koncern sprzedał w Stanach Zjednoczonych 205 tys. samochodów, najwięcej od sierpnia 2009 r., gdy przez miesiąc Amerykanie dostawali dotacje od swojego rządu na zakup nowego pojazdu w zamian za oddany na złom stary, paliwożerny samochód.
Powody do zadowolenia mają jednak nie tylko menedżerowie Toyoty. Konkurencyjny japoński koncern Nissan w zeszłym miesiącu sprzedał Amerykanom prawie 138 tys. samochodów, najwięcej w swojej historii. A Ford, sprzedając ok. 236 tys. aut, zanotował na rodzimym rynku najlepszy miesiąc od maja 2007 r. W zeszłym miesiącu Amerykanie kupili łącznie 1 mln 448 tys. nowych aut, o 8,3 proc. więcej niż w lutym i ponad 7 proc. więcej niż przed rokiem – jak szacuje ekspercka firma Ward’s Auto. To znak, że po drugiej stronie Atlantyku branża motoryzacyjna wyjeżdża z kryzysu, który w Stanach Zjednoczonych zaczął się od kryzysu bankowego w sierpniu 2007 r. i apogeum sięgnął wraz z upadkiem banku Lehman Brothers we wrześniu następnego roku.
Amerykanie kupują, Europejczycy nadal oszczędzają
Teraz koncerny samochodowe mają czarne dni daleko za plecami. Już piąty miesiąc z rzędu Amerykanie kupują nowe auta w tempie, które zapowiada, że w tym roku na drogi w USA wyjedzie ponad 15 mln sztuk pojazdów. To o jedną trzecią więcej niż na dnie kryzysu w 2009 r. O tak radykalnej sanacji mogą tylko marzyć menedżerowie koncernów samochodowych w Europie, gdzie sprzedaż nowych samochodów kurczy się systematycznie już od pięciu lat, a od dwóch lat – w coraz szybszym tempie. W zeszłym roku kierowcy w UE kupili 12 mln nowych aut, najmniej od 1995 r. Dla europejskich firm samochodowych wciąż nie widać nie tylko światła w tunelu, ale problem jest ze zlokalizowaniem samego tunelu. Przez dwa pierwsze miesiące tego roku sprzedaż nowych aut w UE zmalała prawie o jedną dziesiątą.
Skąd taki ruch w salonach w nowymi autami? To sygnał, że Amerykanie mają coraz więcej pieniędzy w kieszeni i patrzą w przyszłość z rosnącym optymizmem. Alec Gutierrez z eksperckiej firmy Kelley Blue Book ocenia, że ruch w salonach sprzedaży samochodów rośnie, bo po prostu spada bezrobocie w USA.
Zdaniem Gutierreza sprzedaż aut mogły też poprawić zwroty podatków. W tym roku fiskus w USA oddał podatnikom przeciętnie po 3 tys. dol. A czek na taką kwotę wystarcza, aby wpłacić zaliczkę za trzyletni leasing BMW klasy 3 lub Toyoty Camry z napędem hybrydowym. Do zakupu nowych aut skłaniają też Amerykanów tanie kredyty. W marcu średnie oprocentowanie pięcioletniego kredytu samochodowego w USA wynosiło 4,12 proc. rocznie, czyli było o 0,4 pkt proc. niższe niż przed rokiem.
Przebojem pikapy i terenówki
Jest jeszcze jedno proste wyjaśnienie ożywienia. W czasie kryzysu Amerykanie ograniczyli zakupy nowych samochodów. Ich auta się zwyczajnie zestarzały. Przed kryzysem samochody zarejestrowane w USA miały przeciętnie osiem lat, a teraz – 11 lat. I kto tylko może, wymienia stary pojazd na nowy. Dotyczy to przede wszystkim firm budowlanych i drobnych przedsiębiorców. Dlatego największym wzięciem cieszą się teraz w USA pikapy i samochody terenowe. W zeszłym miesiącu Amerykanie kupili ponad 1,8 mln sztuk takich pojazdów, o jedną szóstą więcej niż w lutym.
Przebojem na rynku pikapów jest Ford F-150, który już od 30 lat jest największym motoryzacyjnym hitem w USA. Z nim rywalizuje Chrysler Ram. W zeszłym miesiącu sprzedaż tego modelu podskoczyła o jedną czwartą w stosunku do lutego i był to najpopularniejszy model Chryslera. O ironio – tego Chryslera który obecnie jest kontrolowany przez Fiata – specjalistę od małych, miejskich samochodów. Największym rywalem pikapa Forda jest Chevrolet Silverado, produkowany przez General Motors. Za parę miesięcy w salonach GM pojawi się całkowicie nowa wersja Silverado i w marcu nabywcy dotychczasowej wersji tego auta dostawali nawet 7,5 tys. dol. rabatu, bo GM chciał się pozbyć zapasów tych aut, które w najtańszej odmianie kosztują nieco 24 tys. dol.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz