Ponad 100 nowości przywiozły koncerny motoryzacyjne na targi samochodowe rozpoczynające się w Paryżu. Można się przymierzać do aut Dacii za blisko 9 tys. euro i superauta McLaren P1 za ćwierć miliona euro.
Od dziś nowe auta wystawiane w Paryżu mogą oglądać dziennikarze, a do soboty hale targowe zostaną otwarte dla szerokiej publiczności.
W tym roku paryskie targi rozpoczęły się od skandalu, jaki wywołał francuski minister sanacji przemysłu Arnaud Montebourg, który będzie gościć na targach codziennie aż do końca tygodnia. Ale jak zapowiedział w środę – celowo ominie stoiska koreańskich koncernów Hyundai i Kia. Bo według francuskiego ministra koncerny te sprzedają swoje auta po cenach dumpingowych, odbierając pracę robotnikom we Francji.
– Chcę powiedzieć Francuzom, którzy kupują auta Hyundai i Kia, że uczestniczą w pewnej mierze w dumpingu socjalnym (…). Dumping handlowy tych firm przypomina dumping socjalny – stwierdził Montebourg. Już latem groził on, że Francja zwróci się do Komisji Europejskiej, by rozważyła przywrócenie ceł na auta z Korei, zniesionych w zeszłym roku po wejściu w życie traktatu o wolnym handlu UE – Korea.
W takich tchnących szowinizmem gospodarczym wypowiedziach na temat przemysłu samochodowego specjalizował się już poprzedni, prawicowy prezydent Francji Nicolas Sarkozy. A w jego buty wchodzi rządząca teraz Francją ekipa socjalistycznego prezydenta François Hollande’a.
W zeszłym roku za bramy francuskich fabryk wyjechało 2,2 mln samochodów, jedną trzecią mniej niż w 2005 r. A we francuskim przemyśle samochodowym pracuje dziś 800 tys. ludzi, jedną trzecią mniej niż 10 lat temu.
Paryż nie może się pogodzić, że we Francji – zwłaszcza w czasie kryzysu – spada produkcja aut i maleje zatrudnienie, bo koncerny wolą produkować auta tam, gdzie koszty są niższe niż we Francji, a kierowcy bardziej patrzą na ceny i jakość pojazdów niż na to, kto je wyprodukował.
W tym roku z tym problemem boryka się też wiele innych państw UE, bo z powodu kryzysu kierowcy zaciskają pasa i ograniczyli zakupy aut. W tym roku do końca sierpnia sprzedaż nowych aut w UE spadła o 7 proc. i ten rok będzie już piątym z kolei rokiem kurczenia się rynku motoryzacyjnego w Europie.
Koncern Peugeot-Citroën (PSA) w pierwszej połowie roku miał 819 mln euro strat i zamierza zwolnić 8 tys. pracowników. Wielu konkurentów PSA też przeżywa ciężkie dni. Przerwy produkcyjne trapią zakłady Fiata i Opla. A w tym tygodniu Ford zapowiedział, że zwolni „kilkuset” pracowników w Europie, bo w tym roku spodziewa się tu strat z powodu spadku popytu na auta.
Takich problemów nie miały dotąd niemieckie koncerny, którym pomagał eksport do Chin i USA, a także stabilna sytuacja ich rodzimej gospodarki. Ale we wrześniu także niemieckie firmy zaczęły sygnalizować, że nie ominą ich skutki kryzysu europejskiej motoryzacji. Volkswagen obniżył prognozę sprzedaży swoich aut w Europie, a Daimler przestrzegł, że jego zysk może być mniejszy, niż dotąd prognozowano.
Są też wyjątki. – W obecnym roku fiskalnym zanotujemy zysk – zapowiedział w środę wieczorem szef Toyoty w Europie Didier Leroy.
Nowe modele aut to tradycyjny wabik na kierowców. W Paryżu kierowcy po raz pierwszy obejrzą małe auto Peugeot 301 i Citroën C-Elysee. Renault zapowiada premierę kolejnej, czwartej już generacji aut Clio, a ponadto prezentację zmodernizowanych modeli Logan i Sandero produkowanych przez Dacię, rumuńską markę Renault. Sprzedaż aut Dacii opiera się kryzysowi, bo są o połowę tańsze od porównywalnych – np. napędzanych takimi samymi silnikami – aut Renault.
W Paryżu pierwszy raz będzie można obejrzeć Adama – nowe miejskie auto Opla, a także małe terenowe auto Chevrolet Trax.
Skoda świętuje premierę kompaktowego auta Rapid, a inna spółka z grupy VW – hiszpański Seat – wystawia nową wersję modelu Leon.
Pozycję Toyoty na europejskim rynku ma umocnić pokazywana w Paryżu pierwszy raz całkowicie nowa wersja modelu Auris.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Andrzej Kublik