Unia Europejska na bieżąco wprowadza kolejne obostrzenia, które w teorii mają skuteczniej chronić środowisko, w praktyce natomiast są kolejnym obciążeniem dla kieszeni kierowców.
Eurodeputowani w ostatnich latach mocno skupili się na branży motoryzacyjnej. Kolejne, zaostrzone normy Euro to promil w działaniu na rzecz ochrony środowiska i równocześnie realny wzrost cen nowych samochodów. Przykładem może być najnowsze rozporządzenie o ograniczeniu średniego spalania do 3,9 litra na 100 km. Urzędnicze ograniczenia spowodują oczywiście pewne oszczędności podczas codziennej eksploatacji, ale równocześnie spowodują, że nowe auta zdrożeją średnio o około 5 tys. zł.
Unia Europejska planuje kolejne, jeszcze bardziej drastyczne modyfikacje, które mają „uciszyć” pojazdy o 50 proc. przed rokiem 2020. To będzie wiązało się ze sporymi kosztami dla producentów, którzy będą musieli dostosować modele do nowych wymogów. Co za tym idzie, możemy spodziewać się podwyżek cen nowych aut, bo w ten sposób zazwyczaj producenci radzą sobie z dodatkowymi kosztami…
Nawet 5- krotnie większe koszty dla kierowców!
Niewesoła niespodzianka finansowa spotka nas także w warsztatach podczas przeglądu technicznego klimatyzacji. Przepisy mające na celu ochronę środowiska zostaną wkrótce mocno zaostrzone. Zgodnie z nimi każdy nowy samochód produkowany od 2017 roku będzie musiał mieć układ klimatyzacyjny napełniony nowym, znacznie droższym czynnikiem chłodzącym. Do tej pory był to tani R134a, od tego roku będzie to płyn oznaczony jako R1234yf.
Nowy czynnik będzie w większości produkowany przez dwa ogromne koncerny – Honeywell oraz DuPont. Będzie również znacznie droższy od starego czynnika R134a. Już teraz warsztaty szacuję, że koszty wymiany czynnika wzrosną z 200 zł do ponad 1000 zł. Biorąc pod uwagę, że raz na dwa lata trzeba wymienić w klimatyzacji rzeczony gaz – kierowców czekają kolejne wydatki związane z prawem europejskim.
prej / Onet