Ursus Bus chce zbudować fabrykę na Bałkanach

– Rzeczywiście rozmawiamy o joint venture z lokalnymi partnerami – powiedział w rozmowie z „Pulsem Biznesu” szef marketingu i sprzedaży w Ursus Bus Waldemar Rumiński, potwierdzając doniesienia chorwackich mediów o planach budowy zakładu w tym kraju. Tylko, że polskie firmy, w myśl planu wicepremiera Morawieckiego, miały budować elektrobusy w polskich fabrykach dla polskich miast.

 

Rumiński w rozmowie z „PB” tłumaczy, że Bałkany to perspektywiczny rynek dla elektrobusów. Zresztą wstępne deklaracje o fabryce padły właśnie podczas prezentacji lubelskiego elektrobusa w Chorwacji. Szef sprzedaży firmy przyznaje, że w Polsce rynek na tego typu pojazdy jest duży, ale sugeruje, że po zmniejszeniu się pieniędzy unijnych zmaleje. Natomiast Chorwację dopiero czekają duże zamówienia przestarzałego taboru. Zapewne nie bez znaczenia jest fakt, że to kraj, który do Unii Europejskiej wszedł dopiero cztery lata temu.

Ursus Bus póki co wyprodukował jeden elektrobus kursujący na regularnych liniach – w Lublinie – ale trwają właśnie dostawy dziesięciu kolejnych, które zamówiły warszawskie MZA. Rumiński zaznacza, że spółka bierze też udział w kilku zagranicznych przetargach. Plany produkcyjne są na tyle poważne, że lubelski zakład Ursusowi nie wystarczy. A ponieważ firma celuje w rynek bałkański, lokalizacja zakładu w Chorwacji wydaje się być sensowna.

Plany są bardzo konkretne. Według Rumińskiego Ursus chce wnieść do spółki joint venture z lokalnymi partnerami know–how i pieniądze. Pierwszym etapem ma być montownia, składająca autobusy z polskich podzespołów (która może zostać uruchomiona w przyszłym roku). W drugim, montowała by autobusy z części powstających lokalnie. – Analizujemy też opcję kupna fabryki na miejscu – mówi przedstawiciel Ursusa.

Taki model nie jest dla polskiej firmy czymś nowym. W zeszłym roku Solaris i indyjski producent JBM, utworzyły spółkę w ramach której mają powstawać autobusy na rynek indyjski.

Rzecz w tym, że plany Ursusa kłócą się z założeniami jednego z dwóch głównych projektów rządowego Planu Rozwoju Elektromobilności, czyli programu E–Bus. Jedno z podstawowych kół zamachowych dla polskiej gospodarki, w wizji wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ma polegać na rozwinięciu rynku elektrobusów w Polsce. Do 2025 r. nad Wisłą ma powstawać tysiąc elektrobusów rocznie. W dodatku mają znajdować nabywców dzięki rządowemu wsparciu dla samorządów.

Wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz mówiła jakiś czas temu w rozmowie z Transportem–Publicznym.pl, że nie musi to oznaczać sytuacji, w której skręcane w Polsce elektrobusy będą sprzedawane na cały świat. – Być może stworzymy marki – Solarisa, Ursusa, inne – które będą liderami branży. Ale może stworzymy koncern lub koncerny, które będą głównymi europejskimi dostawcami dla elektromobilności zbiorowej. A my tych „podzespolantów” w Polsce mamy wielu. Jeśli będziemy głównymi dostawcami dla Europy, to też uznamy, że program osiągnie sukces – wyjaśniała.

Tyle tylko, że jeśli Ursus Bus, który przez przedstawicieli rządu jest wymieniany jako jeden z filarów istniejącej dziś polskiej branży elektrobusowej, ulokuje swoją produkcję w Chorwacji, to dla polskiego programu E–bus nie będzie z tego żadnej korzyści.

Sam Ursus, którego częścią jest Ursus Bus, znany jest przede wszystkim z produkcji maszyn rolniczych. Know–how autobusowe zyskał głównie dzięki współpracy z innym producentem – AMZ Kutno. Ciągniki i maszyny rolnicze Ursusa są już od jakiegoś czasu składane poza granicami kraju. Firma ma zakład w Etiopii i jest istotnym graczem na afrykańskim rynku.