Właściwie każdy koncern samochodowy pracuje dziś nad koncepcją autonomicznych pojazdów. Elementy tworzone z myślą o takich autach już dziś trafiają do seryjnych modeli.
Świetnym przykładem tego trendu jest nowy Mercedes Klasy E. W tym przypadku mamy do czynienia z homologowanymi rozwiązaniami pozwalającymi zdać się jedynie na moce komputera sterującego. Wystarczy uruchomić aktywny tempomat i puścić kierownicę. Samochód dostosuje prędkość do obowiązujących ograniczeń, utrzyma się w pasie ruchu, a po włączeniu kierunkowskazu zmieni pas, sprawdzając wcześniej, czy przypadkiem manewr nie zagraża bezpieczeństwu innych użytkowników drogi. Nowość stanowi też aplikacja umożliwiająca autonomiczne parkowanie w garażu. Wysiadamy z auta, a resztą zajmuje się elektronika. To samo da się zrobić w drugą stronę i wymusić poprzez wciśnięcie stosownego przycisku na ekranie smartfona wyjazd pojazdu z pomieszczenia. Prostsze systemy, pomagające w unikaniu uderzenia w poprzedzający pojazd, dostępne są już nawet w niektórych modelach segmentu A.
To wszystko stanowi jedynie przygotowanie do wprowadzenia na rynek samochodów, które całkowicie zastąpią kierowcę. Kiedy do tego dojdzie? Okazuje się, że największą przeszkodą nie jest tu brak technologii. Niektóre firmy już dysponują samochodami, które potrafiłyby odnaleźć się w ruchu drogowym. Volvo w 2017 roku zamierza udostępnić sto autonomicznych pojazdów w Goeteborgu. Szwedzko-chińska firma chce testować swoją nowość również w Państwie Środka. Do 2020 roku w salonach mają być dostępne autonomiczne auta Nissana. Stadium wysokiego zaawansowania osiągnęły m.in. Tesla i BMW.
Barierą przed wprowadzeniem modeli radzących sobie bez kierowcy będą jednak ludzie. Konieczne jest ustalenie zasad odpowiedzialności w razie wypadku takiego auta. Trudności natury moralnej mają też programiści, którzy są odpowiedzialni za pisanie aplikacji sterujących pojazdami autonomicznymi. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy grupa pieszych wejdzie wprost pod nadjeżdżający samochód, a jedyny sposób ich ominięcia będzie oznaczał wjechanie w drzewo, a w konsekwencji prawdopodobną śmierć pasażera auta. W takiej sytuacji powstaje pytanie, co powinien zrobić komputer – czy za wszelką cenę chronić osobę znajdującą się w samochodzie, czy zdecydować, że śmierć jednej osoby jest lepsza niż większa liczba ofiar wśród pieszych? Choć sytuacja taka może być mało prawdopodobna, to programiści będę musieli ją uwzględnić i zadecydować, jaki wariant wybrać.
Wygląda więc na to, że na w pełni autonomiczne samochody poczekamy dłużej, niż wynikałoby to z zaawansowania prac nad tym rozwiązaniem.
tb, moto.wp.pl