PZU zarabia, bo "ludzie nie pukają się na ulicach"

Benzyna droga, Polacy mniej jeżdżą, rzadziej mają stłuczki – tak PZU tłumaczy rekordowe zyski. W pół roku zarobiło 1,7 mld zł

– Największy wpływ na dobry wynik miało to, że ludzie „nie pukają się” na ulicach – przyznaje prezes PZU Andrzej Klesyk. Zysk ubezpieczyciela był o 10 proc. wyższy niż przed rokiem i przekroczył 1,7 mld zł.

Tylko od kwietnia do czerwca PZU zarobiło 895 mln zł. To o 127 mln zł więcej, niż oczekiwali analitycy. Wynik byłby jeszcze lepszy, gdyby nie kłopoty firm budowlanych, którym gwarancje wystawiało PZU. To m.in. PBG, Budimex. Na poczet przyszłych wypłat ubezpieczyciel musiał utworzyć rezerwy w wysokości 133 mln zł.

– W najgorszym wypadku może to być 300 mln zł, choć wcześniej oczekiwano nawet miliarda złotych strat – mówi Tomasz Bursa, analityk biura maklerskiego Ipopema Securities. I dodaje: – Nawet gdyby dwa kolejne kwartały wypadły gorzej, za cały rok zysk PZU może wynieść nawet 3 mld zł.

Wynik podbiły inwestycje. PZU zarobił na akcjach i obligacjach 1,5 mld zł w pół roku. To o 40 proc. więcej niż w pierwszym półroczu zeszłego roku. – Jesteśmy otwarci na finansowanie dużych inwestycji – zapowiedział Klesyk. PZU pomogło już sfinansować m.in. przejęcie Polkomtela przez jednego z najbogatszych Polaków Zygmunta Solorza.

Pierwszy raz od czterech lat wzrosły koszty administracyjne ubezpieczyciela. I to aż o 8,5 proc. Powód? 20 mln zł z zysku PZU przekazało na międzyzakładowy fundusz świadczeń socjalnych. Ponad 10 mln kosztowały przygotowania do zmiany informatycznego systemu produktowego, a ok. 25 mln zł zmiana logo firmy. PZU musiało też zawiązać rezerwę na trwające zwolnienia grupowe. Pracę straci 376 osób, kolejnym 579 pracownikom firma zmieni umowy.

PZU sprzedało polisy za 8,3 mld zł. To o 0,5 mld więcej niż przed rokiem. Z tego na majątkowe klienci wydali 4,6 mld zł, a na życiowe 3,7 mld zł. – Większych wzrostów nie spodziewałbym się przed końcem kryzysu, czyli diabli wiedzą kiedy – mówi Klesyk.

Mimo wzrostów sprzedaży PZU dalej traci udziały w rynku. – Powiedziałbym, że stabilizujemy naszą pozycję, bronimy udziałów, co nie jest wcale takie łatwe – precyzuje Klesyk. W komunikacyjnym OC PZU ma już mniej niż 30 proc. ubezpieczeniowego tortu, a w AC ok. 33 proc.

Kolejnym problemem są ubezpieczenia rolne. Obszarnicy ubezpieczający rzepak – w sumie 6 tys. rolników – kosztują PZU dziesiątki milionów złotych. – Gdyby im podziękować, wyszlibyśmy w tej linii produktów na zero – mówi Klesyk. Zapewnia jednak, że PZU nie wycofa się z ubezpieczeń rolnych. Mimo że nie udało mu się przekonać Ministerstwa Rolnictwa do zmiany niekorzystnych dla ubezpieczycieli przepisów.

W sumie obecny rok może się okazać dużo lepszy od 2011, kiedy ubezpieczyciel zebrał 15 mld zł składek. – Mamy nadzieję, że w 2012 r. pobijemy ubiegłoroczny wynik – mówi Klesyk.

Ręce mogą zacierać akcjonariusze ubezpieczyciela. 20 września PZU wypłaci 1,9 mld zł dywidendy z zysku za 2011 r. Wychodzi 22,43 zł na jedną akcję. Skarb państwa dostanie 679 mln zł. – Nie ma innej takiej firmy w Polsce, która przy tak wysokich wynikach wypłacałaby aż 75 proc. zysku akcjonariuszom – zachwala Klesyk. W przyszłym roku może to być nawet więcej. PZU chce wystąpić do Komisji Nadzoru Finansowego, żeby móc wypłacać jeszcze wyższą dywidendę.

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Marcin Bojanowski, Anna Popiołek