Właściciele lawet przekonują, że Sejm chce zaszkodzić kierowcom, a pomóc ubezpieczycielom. Ich zdaniem, po zmianach ubezpieczeni z własnych kieszeni będą dopłacać do napraw powypadkowych.
– Proponowane zmiany w prawie najmocniej uderzą w klientów. Teraz właściciel auta po wypadku jedzie do warsztatu, zleca naprawę bezgotówkową i jest pewny, że części będą oryginalne i robota będzie dobrze wykonana – mówi money.pl Dariusz Grzelec, właściciel serwisu samochodowego GTD auto z Wrocławia.
W jego ocenie, ustawodawca chce jednak zamknąć tę drogę. Najlepiej pokaże to prosty przykład.
– Realna wycena warsztatu w oparciu o uznawany na całym świecie system Audatex pokazuje, że naprawa będzie kosztowała wraz z częściami i robocizną 5 tys. zł. Ubezpieczyciel z kolei wycenia tę samą usługę na tysiąc zł, licząc cenę zamienników i zaniżając stawkę roboczogodziny i proponuje te pieniądze właścicielowi auta – wyjaśnia Grzelec.
Dziś zlecający naprawę nie musi przyjmować tej propozycji i może zdecydować się na naprawę w warsztacie. Ten wyśle fakturę ubezpieczycielowi, który ureguluje rachunek na 5 tys. zł.
– Po zmianach nie będzie tej możliwości i właściciel samochodu będzie musiał wziąć ten tysiąc i próbować za te pieniądze naprawić. Potem ewentualnie może dochodzić przed sądem roszczeń wobec ubezpieczyciela, ale jak wiadomo to droga przez mękę – mówi właściciel GDT.
Zyska szara strefa?
Jego zdaniem, nie dość, że proponowana zmiana przerzuci cały ten ciężar na klientów, to jeszcze napędzi czarny rynek. Z ta mniejszą sumą ludzie będą szukali możliwości naprawy w szarej strefie z częściami niewiadomego pochodzenia.
– Nie jest przecież tajemnicą, że ubezpieczycielom zależy na jak najmniejszej wypłacie odszkodowania, a nie na tym, by auto zostało właściwie naprawione – dodaje Dariusz Grzelec.
Organizatorzy akcji „Stop zakazowi wierzytelności”, którzy pomiędzy Łodzią, a Warszawą blokowali dziś A2, właśnie przeciwko pracom Sejmu w tym zakresie protestowali. Tak duże wątpliwości budzą zapisy w senackim projekcie ustawy o świadczeniu usług w zakresie dochodzenia roszczeń odszkodowawczych wynikających z czynu niedozwolonego.
Jak przekonują na swoim profilu na Facebooku w projektach nowych przepisów przewidziano: likwidację wszystkich bezgotówkowych form rozliczeń z klientami i zakaz zawierania umów cesji z właścicielami uszkodzonego mienia.
Wszystko to ich zdaniem ma sprawić, że obowiązywać będzie zasada, że odszkodowanie wypłaca się wyłącznie na rzecz poszkodowanego. Co w ocenie branży zaszkodzi również jej samej.
„Ograniczenie praw poszkodowanych”
„Skutkiem nowych przepisów będzie całkowita i nieodwracalna zmiana rynku ubezpieczeniowego oraz motoryzacyjnego. Tysiące podmiotów działających na tym rynku będzie musiało zlikwidować prowadzoną działalność gospodarczą.
„Zmiany te ograniczą prawa poszkodowanych – tak, by firmy ubezpieczeniowe mogły generować większe zyski co jest związane z mniejszymi wypłatami odszkodowań dla osób poszkodowanych” – czytamy w komunikacie organizatorów akcji.
Protestujący kierowcy lawet, właściciele warsztatów samochodowych i wypożyczalni aut od godziny 14 zmierzali w kierunku stolicy jadąc około 30 km/h i blokując jeden pas autostrady.
Protestujący chcieli pikietować przed parlamentem. Nie dostali jednak zgody od policji, dlatego zdecydowali się na zablokowanie autostrady. Korek na miał nawet 6 km. Po mniej więcej dwóch godzinach ruch powoli zaczął wracać do normy.
Źródło: www.money.pl