PIM na konferencji w Sejmie. Czy zryczałtowana składka na ZUS to niesprawiedliwy i niszczący pracę system ?

Konferencja 12.04.2016 na temat szarej strefy zorganizował w Sejmie kierowany przez Adama Abramowicza (Poseł PIS) Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego wraz ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Fundacją Republikańską.

W raporcie, który przygotowali przedstawiciele ZPP można odnaleźć cztery obszary, gdzie występuje największa „szara strefa” tj. praca, sektor paliwowy, alkoholowy i tytoniowy.

Poseł Abramowicz twierdził, że podstawową winę za rozwój „szarej strefy” i pracy na czarno ponosi zryczałtowana składka ZUS. Wypowiedź swoją poparł przykładem, który odnosił się do przedsiębiorców zarabiających 1140 zł miesięcznie i są zmuszeni do opłacania tej wysokości składki, że pozbawieni są często całkowitego dochodu. Ci zarabiający mniej muszą nawet do składki dopłacać.

Twierdził, że podobny jak w Polsce system obowiązuje tylko w kilku krajach postkomunistycznych, natomiast np. w Niemczech nie ma w ogóle obowiązku płacenia składek przez przedsiębiorców, a w Wielkiej Brytanii składka jest powiązana z dochodem.

„Czas skończyć ze zryczałtowanym ZUS” – postulował poseł. Poinformował, że w kierowanym przez niego Zespole Parlamentarnym powstał pomysł zmian legislacyjnych w tym obszarze. Ma to na razie status założeń do projektu ustawy.

Zmiany miałyby polegać na tym, by mikro i mali przedsiębiorcy, osiągający przychody do 30 tys. zł rocznie oraz 2,5 tys. miesięcznie (tzw. Mała Działalność Gospodarcza – MDG) płacili tylko 15 proc. podatek od obrotu, zamiast PIT, VAT oraz składek ZUS i NFZ.

Dopiero ci przedsiębiorcy, których nie można by zakwalifikować do MDG rozliczaliby się na zasadach ogólnych, takich jak obecnie. Ponadto z 20 tys. do 30 tys. zł obrotu rocznie podniesiona zostałaby kwota, przy której nie trzeba by mieć kasy fiskalnej. Kwotę minimalnego obrotu rocznego, kwalifikującego do MDG, corocznie ustalałby minister finansów w odniesieniu do średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.

„Zróbmy coś, dajmy Polakom normalnie żyć, zwłaszcza tym, którzy nie potrafili znaleźć pracy na etacie” – apelował Abramowicz. Przykład, który został podany podczas konferencji dotyczył krawcowej, która nie ma wystarczających dochodów aby pokryć opłaty związane z ZUS-em i która w efekcie nie opłaca żadnych składek a w późniejszym okresie wystąpiła do opieki społecznej po zapomogę w wysokości 600 zł. Biorąc pod uwagę najniższą wypłaconą emeryturę w 2015 r. w wysokości 880 zł różnica jest niewielka. Emeryt, który dostał 880 zł opłacał składki, natomiast pani krawcowa nie była ich w stanie ponosić. Biorąc pod uwagę powyższy przykład należy się nad sprawą pochylić – mówił poseł.

Biorący udział w konferencji wiceminister Rodziny i Pracy Stanisław Szwed nie odniósł się jednoznacznie do tych propozycji. Powiedział jedynie, że nie może „zgodzić się z tezą, że odpowiedzialny za szarą strefę jest ZUS”.

Przedstawiciele ZPP prezentowali natomiast raport na temat przyczyn rozrostu „szarej strefy” i metod walki z nią. Zwracali uwagę, że według danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową szara strefa w Polsce w 2015 r. wynosiła aż 19,2 proc. PKB. Z kolei według GUS było to 14,5 proc.

Zaznaczyli, że praca w szarej strefie jest właśnie z uwagi na ogromne koszty pozapłacowe, które ze sobą niesie. Powodują one, że nie opłaca się zatrudniać pracowników i ponosić kosztów z tym związanych. Autorzy raportu twierdzą, że liczba pracujących na czarno szacowana jest na ok. 2 mln osób.

Rozwiązaniem mogłoby być obniżenie pozapłacowych kosztów pracy oraz ustawa o małej działalności gospodarczej.

Kolejnym aspektem poruszanym podczas konferencji był nielegalny rynek alkoholu szacowny na ok. 15-17 proc. całego rynku, co powoduje straty ok. 1 mld zł rocznie. Powodem jest przede wszystkim wysoka akcyza, podobnie jak w przypadku papierosów.

W celu podjęcia walki z „szarą strefą” w tym aspekcie raport ZPP proponuje m.in. brak zmian w akcyzie co najmniej do 2018 roku, wprowadzenie ewentualnych zmian w podatku w sposób przewidywalny, powiązany np. z inflacją oraz utrzymywanie takiej konstrukcji podatków, by nie dyskryminować najmniej zamożnych i nie wypychać ich do szarej strefy.

„Raport można podsumować jednym zdaniem – gdy przesadzimy z podatkami, to ludzie kupują papierosy z przemytu” – mówił Marek Wróbel z Fundacji Republikańskiej.

Autorzy raportu sugerują też powiązanie wysokości sankcji ze szkodą wyrządzoną Skarbowi Państwa oraz rozważenie penalizacji przestępstw, związanych z podrabianiem np. wyrobów tytoniowych.

W przypadku paliw największy problem to wyłudzenia VAT oraz sprzedaż oleju opałowego jako napędowego. O ile cała luka VAT-owska szacowana jest na ok. 50 mld zł, to same paliwa powodują ok. 20 mld zł – wynika z raportu ZPP.

Robert Gwiazdowski z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przekonywał podczas konferencji, że większość przedsiębiorców chce płacić podatki, natomiast nie można za przedsiębiorców uważać tych, którzy trudnią się np. wyłudzaniem podatku VAT. „To nie są przedsiębiorcy, tylko bandyci” – mówił. „Wyłudzanie podatku VAT nie różni się niczym od ataku na staruszkę i wyrwaniem jej torebki” – dodał.

Podkreślał, że na szarej, a właściwie „czarnej” strefie tracą zarówno przedsiębiorcy, jak i Budżet Państwa.

„Szara strefa” to bez wątpienia jeden z największych problemów, z jakimi spotyka się polska gospodarka. W branży motoryzacyjnej również występuje duży problem dot. szarej strefy i dzięki zmianom prawa można co roku pozyskiwać do budżetu państwa około 4 miliardów złotych. Dziś legalnie działające warsztaty blacharsko-lakiernicze, serwisy samochodowe, sprzedawcy części i stacje demontażu pojazdów, przy opłacaniu wszystkich kosztów na rzecz państwa, przegrywają konkurencję z szarą strefą, która nie ponosi opłat związanych z  podatkami, co wiąże się z zatrudnianiem pracowników „na czarno”, nie spełnia norm ekologicznych oraz korzysta z części z nielegalnych źródeł pochodzenia.