Zakup nowego samochodu to inwestycja, która przerasta możliwości finansowe przeciętnego Polaka. Pozostaje więc kupno używanego auta od polskiego właściciela lub sprowadzenie pojazdu z zagranicy. W drugim z tych przypadków, oprócz kwoty za samo auto, poniesiemy koszty sporych opłat, które w większości trafiają do urzędowych budżetów. Pomijając akcyzę, gdy auto jest już w Polsce, jeszcze przed jego zarejestrowaniem, wydajemy około 1,2 tys. zł. Znaczną część tej kwoty, bo aż 500 zł, stanowi opłata recyklingowa. Mamy jednak dobrą wiadomość – Ministerstwo Środowiska zamierza niebawem uwolnić nabywców aut od tej opłaty.
Jak tłumaczy resort, opłatę recyklingową wprowadzono w Polsce w 2005 r. w związku z nasilonym importem samochodów z zachodu. Pieniądze przekazywane na konto MŚ miały pozwolić na stworzenie systemu przetwarzania pojazdów wycofanych z użytku. Od początku jednak wprowadzone w Polsce przepisy budziły kontrowersje. Krajowe ustawodawstwo powstało w związku z unijną dyrektywą, mającą zapewnić odciążenie środowiska naturalnego. Opłaty na poczet przyszłego złomowania wymaga się jednak u nas także od indywidualnych osób importujących pojazdy, podczas gdy dyrektywa stwierdza, że tylko producenci samochodów oraz profesjonalni importerzy powinni być za to odpowiedzialni.
Emocje budziła również sama kwota. Komisja Europejska jest zdania, że opłata na fundusz środowiskowy w wysokości 500 zł została ustalona przy urzędniczym biurku i kwota ta nie jest związana z realnym kosztem złomowania samochodu.
Obecnie system punktów, w których można zezłomować samochód bez obciążania środowiska, już funkcjonuje. Ministerstwo Środowiska rozważa więc rezygnację z obciążania nabywców aut opłatą. To dobra wiadomość. Jest jednak i gorsza. W jej miejsce ma pojawić się tzw. opłata depozytowa. Jej wprowadzenie zostało zapowiedziane na posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, która odbyła się w listopadzie 2013 roku. Jak ma ona funkcjonować?
Opłata depozytowa ma dotyczyć wszystkich samochodów sprowadzanych do Polski z zagranicy starszych niż dwa lata – czytamy w sprawozdaniu z posiedzenia komisji. Wysokość opłaty – co nie powinno być niespodzianką – ma wynosić 500 zł. Kwotę tę będzie musiał wnieść pierwszy właściciel samochodu w kraju, a fakt ten będzie odnotowany w karcie pojazdu. Co istotne, będzie on mógł odzyskać swoje pieniądze tylko jeśli samochód zostanie sprzedany za granicę, skradziony lub zezłomowany. Jeśli więc auto zostanie sprzedane w kraju, pieniądze przepadną. Nie oznacza to jednak, że przejdą one na własność któregoś z resortów. Depozyt będzie mógł odzyskać ostatni właściciel samochodu, na przykład jeśli po latach zdecyduje się na oddanie go na złom.
Nowy pomysł ma zachęcić posiadaczy samochodów do tego, by pozbywać się ich w sposób zgodny z przepisami i jak najmniej obciążający dla środowiska. Nie można jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to po prostu kolejna opłata na rzecz państwa. Tyle, że zakamuflowana. Obecnie resort środowiska od każdego samochodu wciąż pobiera opłatę recyklingową, co w świetle prawa Unii Europejskiej jest nielegalne i niebawem może trafić przed Trybunał Sprawiedliwości UE. Wprowadzenie opłaty depozytowej pozwoli rządowi na zachowanie wpływów, przynajmniej na jakiś czas.
Jeśli system pobierania opłaty depozytowej ruszy w 2014 roku, największej fali wypłat tych pieniędzy będzie można spodziewać się około 2030 roku – zakładając, że średni okres funkcjonowania samochodu wynosić będzie wówczas 16-18 lat. W tym czasie pieniądze będą do dyspozycji rządzących. Co więcej, jeśli przy wypłacie ostatniemu właścicielowi kwota ta nie zostanie zwaloryzowana o wartość inflacji, w rzeczywistości państwo będzie musiało oddać znacznie mniej, niż otrzymało. Dla przykładu, opłata depozytowa ma wynosić około jednej ósmej średniej pensji brutto w 2013 roku. Jaka będzie wartość owych 500 zł za osiemnaście lat?
W 1996 roku jedna ósma średniej pensji wynosiła niespełna 110 złotych. Gdyby więc wówczas obowiązywała opłata depozytowa w wysokości podobnej do tej, która ma zostać wprowadzona w 2014 roku, dziś złomujący samochód właściciel otrzymałby ledwie pięć procent średniej pensji. Reszta byłaby czystym zyskiem państwa.
tb/sj/tb, moto.wp.pl