Ford właśnie zrezygnował z planu wprowadzania na amerykański rynek w pełni elektrycznego SUV-a. Doszedł do wniosku, że po prostu się to nie opłaca, choć w projekt włożył już 1,9 mld dol. Przedstawiciele branży motoryzacyjnej jak mantrę powtarzają, że rozwoju samochodów elektrycznych nic już nie powstrzyma, ale zielona rewolucja w transporcie właśnie zaczyna hamować. Kolejne firmy przyznają się do dużych porażek, ograniczają produkcję, a kłopoty elektromobilności dotarły już do Polski.
Przykład Forda pokazuje, że rewolucja wcale nie musi przebiegać tak szybko, jak zakładano jeszcze kilka lat temu. Zamiast na pełnego elektryka, koncern postanowił postawić na wersję hybrydową. Jednocześnie odkłada w czasie premierę swojego bez emisyjnego pickupa.
A to element szerszej zmiany podejścia Forda. Firma, która trzy lata temu prognozowała, że do końca dekady nie będzie już sprzedawać w Europie nowych spalinówek, nie jest już tego taka pewna, bo zainteresowanie elektrykami nie jest tak wielkie, jak przewidywano. Dość powiedzieć, że część koncernu odpowiedzialna za rozwój tego napędu zgodnie z prognozami odnotuje w tym roku stratę sięgającą 5,5 mld dol.
Bieg wsteczny
A to niejedyny przykład z ostatniego czasu na to, że transformacja w transporcie zaczyna spowalniać. Koncerny decydują się na to, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia —ograniczają pracę zakładów, z których taśm zjeżdżają właśnie elektryki.
W lipcu Volkswagen przekazał, że może zamknąć swoją belgijską fabrykę Audi. Powód? Gwałtowny spadek popytu na samochody elektryczne klasy premium, przy jednoczesnych dość wysokich kosztach produkcji w Belgii. Jak wyliczono, koszt znalezienia dla fabryki alternatywnego zajęcia, zamknięcie zakładu i inne nieplanowane wydatki mogą mieć wpływ finansowy sięgający 2,6 mld euro.
Zmiany docierają również do Polski. Jak opisywał Bloomberg, produkujące pod Wrocławiem baterie litowo-jonowe LG Energy Solutions może mieć problemy z utrzymaniem dotychczasowej produkcji i rozważa przebudowę profilu swojej produkcji w Polsce. W 2024 r. firma liczy się ze spadkiem sprzedaży o 38 proc., do 26,5 mld zł, przy zysku operacyjnym na poziomie 582 mln zł.
Zmiany widać na rynku
Decyzje koncernów są podyktowane tym, co widać w danych. Rejestracje nowych aut elektrycznych w Europie hamują. Według Jato Dynamics, sprzedaż pojazdów elektrycznych w lipcu 2024 r. w Europie spadła rok do roku o 6 proc. Zarejestrowano bowiem 139,3 tys. nowych aut. Tym samym udział w rynku pojazdów elektrycznych spadł do 13,5 proc. W lipcu 2023 r. było to 14,6 proc.
— Nie da się zaklinać rzeczywistości – faktycznie rynek elektryków spowolnił i nie rozwija się zgodnie z niedawnymi oczekiwaniami polityków i firm motoryzacyjnych. Ci, którzy cenią sobie nowości i klienci bardzo wyedukowani ekologicznie takie pojazdy kupili, a dla masowych klientów wciąż barierą są dość wysokie ceny zakupu – komentuje Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM).
Dodaje, że utrudnieniem jest też infrastruktura ładowania i ceny prądu na stacjach. — Infrastruktura szybkich ładowarek dopiero się rozwija, a w wyniku wojny w Ukrainie wzrosły koszty ładowania. W dodatku dla części klientów zasięg jest zwyczajnie niesatysfakcjonujący. To sprawia, że udział w rynku pojazdów bezemisyjnych w 2025 r. w Europie, a tym samym cele redukcji CO2 mogą okazać się nie do zrealizowania. A to może oznaczać, że będą kary dla producentów, bo klienci kupią znacznie mniej pojazdów elektrycznych niż oczekiwano – ocenia Jakub Faryś.