Nowe auta będą obowiązkowo wyposażone w urządzenia komunikujące się z innymi pojazdami – planują w USA. To szansa na radykalne ograniczenie poważnych wypadków, oszczędność paliwa, mniejsze korki.
Przekaźnik radiowy w aucie będzie dziesięć razy na sekundę wysyłać dane o położeniu, kierunku jazdy i prędkości pojazdu – za pomocą fal jak w urządzeniach wi-fi. A komputery w sąsiednich autach, też wyposażonych w takie urządzenia, przeanalizują komunikat i ostrzegą kierowców przed ryzykiem zderzenia – np. przy wyprzedzaniu. System będzie też informować o korkach, zwiększy płynność jazdy, ograniczy zużycie paliwa i emisję spalin. Można sobie też wyobrazić urządzenia poza autem, które zaalarmowane przez fale radiowe same je zahamują.
Kilkanaście lat temu byłby to pomysł rodem z filmów science fiction. Dziś nie ma przeszkód technologicznych. Amerykańska rządowa Agencja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) właśnie szykuje projekt przepisów o obowiązkowym wyposażeniu samochodów osobowych w urządzenia technologii V2V (vehicle-to-vehicle) – do wzajemnej komunikacji między pojazdami w ruchu drogowym.
Zdaniem władz USA technologia V2V otwiera drogę do konstrukcji kolejnej generacji urządzeń – po pasach bezpieczeństwa, poduszkach powietrznych, systemach stabilizacji toru jazdy (ESP) – które poprawią bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Będą obowiązkowe?
Plan Waszyngtonu przewiduje obligatoryjne montowanie w autach takich przekaźników (transponderów). Nowa technologia ma pozwolić uniknąć lub ograniczyć skutki ok. 80 proc. poważnych wypadków. – Ta technologia odegra kluczową rolę w ułatwieniu ludziom dojazdu w zaplanowane miejsce. I pozwoli USA pozostać liderem globalnego przemysłu motoryzacyjnego – stwierdził sekretarz transportu USA Anthony Foxx.
NHTSA zapewnia też, że nowej technologii nie da się wykorzystać do śledzenia kierowców. Transpondery mają wysyłać sygnały bez danych o konkretnym aucie, a z takich informacji będą mogły skorzystać tylko władze, np. badając przyczyny wypadku.
100-200 dol. za urządzenie
Montaż urządzeń V2V może podnieść cenę nowego auta o 100-200 dol., jak szacuje Amerykańskie Towarzystwo Inteligentnego Transportu (Intelligent Transport Society of America, ITSA). – To całkowicie zmieni sposób prowadzenia samochodów – uważa szef ITSA Scott Belcher. Jego zdaniem technologia V2V może też przewrócić do góry nogami przemysł motoryzacyjny. – Koncerny samochodowe będą musiały przemyśleć od początku kwestie projektowania i konstruowania aut. Nie będą już konstruować samochodów tak, by można w nich przeżyć wypadek, ale będą tak budować auta, by uniknąć wypadku – powiedział Belcher agencji AP.
Pomysł ma słaby punkt: korzyści z V2V ujawnią się dopiero wtedy, gdy komunikować się ze sobą zacznie wiele samochodów. Zdaniem niektórych ekspertów co najmniej 7-10 proc. aut w okolicy musi mieć transpondery, by technologia stała się efektywna.
A po wprowadzeniu obowiązku ich montowania w nowych autach minie aż 15 lat, zanim będzie w nie wyposażona połowa pojazdów na amerykańskich drogach.
Może wystarczy smartfon?
NHTSA sugeruje, że transpondery można kupować na rynku wtórnym jako dodatkowe wyposażenie aut poruszających się już po drogach. Inny pomysł ma firma Qualcomm działająca w telekomunikacji. Jej zdaniem można przyspieszyć upowszechnienie technologii, korzystając ze smartfonów, które posiada już niemal połowa Amerykanów. Smartfony mają instalację nawigacji satelitarnej i po zamontowaniu mikroprocesora do fal radiowych V2V można by je zaadaptować jako transpondery tego systemu. Dodatkowo pozwoliłoby to ostrzegać kierowców przed ryzykiem wypadku z pieszymi lub rowerzystami noszącymi smartfony – opisuje AP. Ale ten pomysł ma też słabe strony. Bateria w intensywnie pracującym smartfonie może się rozładować już po kilku godzinach. Dodatkowo musiałby pracować na takich samych częstotliwościach radiowych jak urządzenia V2V. Ponadto nawigacja satelitarna w smartfonach często nie namierza z precyzją potrzebną w transponderach „gadających” aut.
Już trwają testy drogowe
Od połowy 2012 r. NHTSA prowadzi już test V2V w mieście Ann Arbor w stanie Michigan, gdzie za pomocą transponderów komunikuje się 3 tys. samochodów osobowych, ciężarówek i autobusów. W tym roku zostaną ogłoszone wyniki tego testu, pozwalając precyzyjniej ocenić, ile może kosztować upowszechnienie technologii. A projekt przepisów o obowiązku instalowania transponderów władze USA mają opublikować dopiero na koniec kadencji prezydenta USA Baracka Obamy, do początku 2017 r. To znaczy, że los pomysłu nie jest przesądzony.
Poprzedni prezydent USA George W. Bush w 2008 r. polecił Departamentowi Transportu w ciągu trzech lat przygotować przepis o obowiązku montowania w autach kamer poprawiających widoczność z tyłu pojazdu (np. podczas cofania). Ale chociaż takie kamery ma coraz więcej nowych aut, to za rządów Obamy Departament Transportu kilka razy przekładał ogłoszenie wymogu nakazanego przez Busha.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz, Andrzej Kublik
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15400330,Gadajace_auta_poprawia_bezpieczenstwo.html