Dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego nie napawają optymizmem. Producenci z Państwa Środka stają się globalnym liderem produkcji samochodów osobowych. Podczas gdy w Europie w ubiegłym roku wyprodukowano ich przeszło 12 mln, w Chinach z linii montażowych zjechało ich ponad dwukrotnie więcej. Z miesiąca na miesiąc dysproporcja ta się powiększa.
Na naszych ulicach coraz częściej można się natknąć na samochody chińskich producentów. Coś, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, jest dzisiaj (w ocenie niektórych smutną) rzeczywistością. Producenci z Państwa Środka są na dobrej drodze do podbicia świata motoryzacji. Przemawiają za tym liczby…
Chiny podbijają zachodnie rynki. Produkcja idzie pełną parą
Jak informuje Polski Instytut Ekonomiczny, w 2023 roku z europejskich fabryk wyjechało ok. 12,1 mln pojazdów. W przypadku producentów z Chin wolumen produkcyjny w ubiegłym roku wyniósł aż 26,1 mln aut, co też stanowi 32 proc. światowego rynku. „Dekadę temu ten odsetek był porównywalny do odsetka europejskiego. Transformacja w stronę pojazdów elektrycznych stawia dodatkowe wyzwania przed europejskimi producentami. Rentowności w tym segmencie są niższe niż u konkurentów z Azji i USA, szczególnie w segmencie baterii i nowych technologii” – podkreślili przedstawiciele instytutu.
Jak wskazano, niemiecki przemysł nadal nie może poradzić sobie ze skutkami pandemii. „Dzisiejszy wolumen produkcji jest o 12 proc. niższy niż w 2019 r. Rosnące koszty energii zwiększyły wydatki firm na produkcję o ponad 600 euro na pojazd. Wywiera to dużą presję na rentowność branży – marża operacyjna Volkswagena w trzecim kwartale wyniosła 6,6 proc., podczas gdy przez ostatnie lata było to 8 proc.” – dodano.
Co jasne, na branżę negatywnie wpływają również regulacje dotyczące redukcji emisji CO2, a także konieczność rozwinięcia gamy samochodów elektrycznych. Jak łatwo się domyśleć, wiąże się to z ogromnymi kosztami — w 2024 roku niemiecki sektor motoryzacyjny przeznaczy łącznie ok. 53,2 mld euro na nowe inwestycje. „Niemniej ich efekty będą widoczne dopiero za kilka lat. Obecny udział w rynku wciąż jest mały – niemieckie marki osiągają niecałe 10 proc. globalnej produkcji samochodów elektrycznych” – podał PIE.
Polska branża motoryzacyjna skazana na porażkę?
Rzecz jasna, kiepska sytuacja europejskiej branży odbija się również na kondycji polskiego sektora motoryzacyjnego, który jest od niej uzależniony. Jak wskazuje Eurostat, polski moto-biznes w ciągu ostatniego półtora roku rozwinął się o ok. 9 proc. r/r, podczas gdy niemiecki o ok. 5,3 proc. „Takie wyniki związane były z przyciąganiem zakładów produkujących baterie litowo-jonowe. Słabszy wzrost sektora w Niemczech stanowi zagrożenie dla polskiego przemysłu, ponieważ odpowiadają one za 28,6 proc. całkowitego eksportu motoryzacyjnego” – wskazali eksperci PIE.
Warto dodać, że Polska, jako największy europejski producent baterii, ok. 73 proc. swoich produktów eksportuje do innych krajów UE. „Obecnie większość fabryk samochodów elektrycznych jest w słabej kondycji. Np. zakład Volkswagena w Wolfsburgu wykorzystuje 50 proc. mocy produkcyjnych i prawdopodobne są w nim zwolnienia. Zakład Stellantis w Mirafori raportuje, że liczba wyprodukowanych elektrycznych Fiatów 500 spadła r/r o 63 proc.” – dodaje PIE.
Opracowanie: Maciej Flis-Flisiński
Źródło: moto.pl