Rada UE i Parlament Europejski osiągnęły 18 grudnia wstępne porozumienie w sprawie normy Euro 7. Limity emisji dla samochodów osobowych i dostawczych pozostaną na poziomie normy Euro 6, ale zostaną zaostrzone dla autobusów i samochodów ciężarowych.
Kompromis czy kompromitacja?
Osiągnięte porozumienie utrzyma limity emisji na poziomie normy Euro 6 dla samochodów osobowych i dostawczych, ale zaostrzy limity dla autobusów i samochodów ciężarowych. – Wprowadzając normę Euro 7 mamy na celu ograniczenie emisji pojazdów drogowych nie tylko z układu wydechowego, ale także z hamulców i opon. Jednocześnie naszą intencją jest pomoc naszej branży w dokonaniu wielkiego skoku w kierunku pojazdów o niemal zerowej emisji do roku 2035 – powiedział Jordi Hereu i Boher, hiszpański minister przemysłu i turystyki.
Nowe przepisy jednym aktem prawnym (w ramach normy Euro 7) zastępują funkcjonujące wcześniej odrębnie przepisy dotyczące emisji dla samochodów osobowych i dostawczych (Euro 6) oraz samochodów ciężarowych i autobusów (Euro VI). W tekście kompromisowym przewidziano różne daty stosowania rozporządzenia po wejściu w życie, w zależności od typu pojazdu. Osiągnięte porozumienie stanowi złagodzenie surowszych wymagań przedstawionych w pierwotnym wniosku Komisji Europejskiej, które wywołały zaniepokojenie przemysłu motoryzacyjnego i części krajów, w których stanowi on istotną gałąź gospodarki. – Dzięki porozumieniu udało nam się osiągnąć równowagę między celami środowiskowymi a żywotnymi interesami producentów – powiedział Alexandr Vondra, czeski eurodeputowany z grupy ECR i główny negocjator Parlamentu w tej sprawie.
Eurodeputowany Jens Gieseke z grupy EPP, nazwał porozumienie „wyważonym rozwiązaniem”, które „poprawi jakość powietrza dla naszych obywateli, jednocześnie zapobiegając dodatkowemu obciążeniu przemysłu, który już musi sobie radzić z przejściem na elektromobilność”. – Wbrew temu, co myślą Zieloni i Socjaliści, ochrona zdrowia i dawanie przemysłowi miejsca na oddychanie nie są sprzeczne – stwierdził w oświadczeniu.
Przedstawiciele grupy S&D oraz organizacje promujące elektromobilność krytykują osiągnięty kompromis, uznając go za wynik lobbingu przemysłu motoryzacyjnego.
Tomasz Bęben, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM), mówi:
„Zbyt wyśrubowana norma sprawiłaby, że oczekiwania Brukseli nie byłyby możliwe do spełnienia w zakładanym czasie z całą paletą konsekwencji. Projektowane rozporządzenie z pewnością wpłynie na branżę motoryzacyjną w całej UE i nie mówimy tu tylko o producentach pojazdów i dostarczających do nich swoje produkty producentach części na pierwszy montaż, ale także dostawcach na rynek wtórny. Warto dodać, że osiągnięte porozumienie, jakkolwiek kończy pewien główny etap, nie jest końcem prac nad tymi przepisami. Zostaną prace nad technikaliami, a więc niemniej istotnymi kwestiami z punktu widzenia przemysłu motoryzacyjnego i stosowania nowych przepisów w praktyce”.
Hamulce, opony i baterie
Po raz pierwszy normy zanieczyszczeń będą dotyczyły emisji gazów cieplarnianych emitowanych podczas hamowania pojazdu, a także mikrocząstek uwalnianych z opon – obu form zanieczyszczeń, które nadal będą stanowić wyzwanie po przejściu na mobilność zeroemisyjną. Norma Euro 7 wprowadza również minimalne wymagania dotyczące trwałości baterii w samochodach elektrycznych i hybrydowych, przy czym akumulator musi zachować 80 proc. sprawności po pięciu latach lub przejechaniu przez pojazd 100 000 km oraz 72 proc. sprawności przez okres do ośmiu lat lub po przejechanych 160 000 km. W przypadku samochodów dostawczych wartości te koryguje się do 75 proc. po pięciu latach lub przejechaniu 100 000 km i 67% po ośmiu latach lub po przejechaniu 160 000 km.
Następne kroki
Tymczasowe porozumienie pomiędzy Radą i Parlamentem Europejskim musi teraz zostać zatwierdzone i formalnie przyjęte przez obie instytucje. Rozporządzenie będzie obowiązywać po 30 miesiącach od wejścia w życie w przypadku samochodów osobowych i dostawczych oraz po 48 miesiącach w przypadku autobusów i ciężarówek.
pj
Źródło: SAMAR