Mamy ciekawe informacje dotyczące przyszłości marki Bugatti. Nie jest tajemnicą, że na każdym wyprodukowanym egzemplarzu Veyrona należąca do Volkswagena firma traci ogromne pieniądze.
Wygląda jednak na to, że sytuacja finansowa koncernu jest na tyle dobra, że Niemcy mogą sobie na to pozwolić…
W 2010 roku Bugatti zaprezentowało koncepcyjny model o nazwie C 16 Galibier. Pięciodrzwiowe auto, w stosunku do którego – bez mrugnięcia okiem – można by użyć określenia „rodzinne”, wpisywało się w koncepcję takich pojazdów, jak Porsche Panamera czy Maserati Quattroporte. Pierwsze informacje mówiły o tym, że – by obniżyć koszty produkcji – pojazd w znacznym stopniu bazować miał na nowym Audi A8.
Okazuje się jednak, że po niemal czterech latach od debiutu prototypu nad projektem zawisły właśnie czarne chmury. Nie oznacza to jednak wcale, że fani marki mają powody do obaw.
W wywiadzie dla brytyjskiego „Top Gear” pytany o przyszłość auta Wolfgang Schreiner – dyrektor zarządzający Bugatti – stwierdził jednoznacznie, że wprowadzenie go do produkcji mogłoby „rozcieńczyć wizerunek marki Bugatti”. Wypowiedź szefa francuskiej marki nie pozostawia złudzeń – Galibier nie ma szans na produkcję seryjną.
Miłośnicy Bugatti mogą jednak z optymizmem spoglądać w przyszłość. Schreiner przyznał bowiem, że – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – Veyron doczeka się następcy. Szef francuskiej marki przyznał, że prace konstrukcyjne nad nowym autem już trwają. Schrainer zaznaczył również, by nie porównywać następcy Veyrona z nowymi Porsche, McLarenem czy Ferrari. „Następna generacja auta może się martwić tylko o obecną” – dodał na zakończenie…
INTERIA.PL