Chcesz wykończyć pracodawcę? Francuzi wiedzą, jak…

Im bardziej producentom daje się we znaki europejski kryzys, tym gorsze nastroje panują wśród europejskich pracowników sektora motoryzacyjnego.

Do niedawna poważne problemy z roszczeniowo nastawionymi załogami włoskich fabryk miał koncern Fiat, teraz w konflikt z załogą może też popaść zarząd francuskiego Renault.

Pracowników francuskich fabryk zbulwersowały doniesienia o tym, że firma planuje ulokować większą część produkcji kluczowego dla przyszłości koncernu modelu – nowego clio – poza granicami Francji.

Wytwarzaniem poprzedniej generacji clio zajmowały się trzy zakłady – francuski Flins, hiszpański Valladolid i turecka Bursa. W zeszłym roku z francuskiej fabryki wyjechało niemal 148 tys. clio hatchback, w Hiszpanii zmontowano niespełna 49 tys. hatchbacków, w Turcji powstało przeszło 42 tys. clio z nadwoziem typu kombi.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem Renault, nowy model powstawać ma jedynie w dwóch fabrykach – we Flins i Bursie, przy czym wielkość produkcji w obu zakładach ma być dostosowywana do potrzeb. We francuskich mediach, powołujących się na źródła związkowe pojawiły się jednak doniesienia mówiące o tym, ze jedynie 30 proc. produkcji nowego clio ulokowane zostanie we Francji.

Taka sytuacja oczywiście samym francuskim związkom zawodowy spodobać się nie mogła. Domagają się one od zarządu jednoznacznej deklaracji określającej procentowy udział francuskiej fabryki w produkcji nowego auta. Rzecznik Renault – starając się uspokoić sytuację – dolał jednak oliwy do ognia stwierdzając, że nowe clio produkowane będzie równolegle w Flins i Bursie, ale na tym etapie nie można przedstawić żadnych danych liczbowych dotyczących podziału produkcji między zakładami.

Umieszczenie większej części produkcji w Turcji wydaje się o tyle prawdopodobne, że zakład we francuskim Flins zająć ma się również wytwarzaniem renault ZEO i nowego clio collection – czyli zmodernizowanej wersji clio III adresowanej do mniej zamożnych klientów segmentu B. Pojazdy z Bursy, gdzie koszty pracy są zdecydowanie niższe niż we Francji, trafiać mają głównie na eksport do Rosji oraz krajów Europy Środkowej i Wschodniej, ale także częściowo Zachodniej.

W lutym szef operacyjny Renault – Carlos Tavares – powiedział przed Komisją Gospodarczą Francuskiego Senatu, że każde clio zbudowane we Francji kosztuje producenta o 1300 euro więcej, niż bliźniacze auto zbudowane w zakładach w Turcji. Na przenoszenie produkcji poza granice Francji nie zgadzają się jednak przedstawiciele lokalnych władz podkreślając, że właścicielem 15,7 proc. akcji Renault jest francuski rząd.

W zeszłym roku 42 proc. pojazdów Renault dostarczonych europejskim klientom pochodziło z francuskich fabryk. Dla porównania ten sam wskaźnik w przypadku konkurencyjnego koncernu PSA wyniósł aż 64 proc.

Przenoszenie produkcji do krajów o niższych kosztach pracy może się jednak okazać nieuniknione. PSA, którego w stosunku do ubiegłego roku, sprzedaż w Europie zmniejszyła się o 13,4 proc. poinformowało niedawno, że w związku ze spadkiem popytu zamierza zamknąć swoją francuską fabrykę w Aulnay, co oznacza, że prace straci ponad 8 tys. ludzi.

W końcowym rozrachunku ulokowanie większości produkcji nowego clio we Francji, co nie pozostanie bez wpływu na cenę auta, a co za tym idzie – popyt – może być więc dla tamtejszych związków zawodowych tragiczne w skutkach.

Z trudną sytuacją podyktowaną takim właśnie zachowaniem zmaga się obecnie włoski Fiat, który pod naciskiem lokalnych władz zdecydował się ulokować produkcję kluczowej z punktu widzenia przetrwania firmy nowej pandy we Włoszech (poprzednik produkowany był w Polsce). W efekcie ceny auta są wyższe niż w przypadku konkurencji (np. volkswagena up!) co sprawia, że popyt jest zdecydowanie niższy niż zakładano. Warto dodać, że mimo wprowadzenia na rynek nowej pandy, sprzedaż Fiata na rynkach europejskich spadła w ostatnich ośmiu miesiącach o 17 proc, a fabryka w Pomigliano, gdzie produkowana jest nowa panda ma coraz dłuższe przestoje spowodowane brakiem zamówień…

Paweł Rygas

INTERIA.PL