Carsharing na polski rynek dynamicznie wszedł 7 lat temu i rozwijał się aż do 2020 roku. Aktywność firm świadczących usługi wynajmu samochodów na kilometry zweryfikowała pandemia COVID-19, a na rynku pozostali najwięksi gracze. Nie oznacza to jednak, że ominęły ich kłopoty.
Branża carsharingowa w Polsce mierzy się z licznymi wyzwaniami, które wpływają na koszty usługi i jej dostępność. Podstawowymi elementami są wysoka szkodowość kierowców, głównie z grupy 18-21 lat, rosnące ceny paliw, inflacja, dostępność nowej floty i same ceny pojazdów, a także stawki polis ubezpieczeniowych. Kolejnym problemem są stałe koszty związane z obecnością współdzielonych samochodów w Strefach Płatnego Parkowania w polskich aglomeracjach. Właściciele firm carsharingowych, w przeciwieństwie do korporacji taxi i firm przewozowych, nie mogą korzystać z buspasów oraz ulg podatkowych, jak choćby obniżonej stawki podatku VAT od świadczonych usług.
Leszek Leśniak, dyrektor zarządzający Panek Carsharing, mówi
„Aby rynek carsharingu mógł rosnąć i odpowiadać na potrzeby użytkowników niezbędny jest dialog branży z włodarzami polskich miast m.in. na temat ponoszonych przez nas opłat za parkowanie w strefach płatnych, które dziś nie są refundowane. Nasz istotny wpływ na środowisko, widoczny choćby w postaci niemalże nowych, ekologicznych i nierzadko hybrydowych pojazdów, w żaden sposób nie jest przez samorządy promowany. Koszty parkowania samochodu z carsharingu są dokładnie takie same, jak auta statystycznego Kowalskiego. Z tą różnicą, że nasze auta nie zajmują tych miejsc przez 90 proc. czasu, jak w przypadku samochodów prywatnych”.
Wpływ na środowisko
Przedstawiciele firmy Panek podkreślają, że carsharing odpowiada na potrzebę przemieszczania się bez konieczności martwienia o koszty amortyzacji pojazdu, jego serwisowania, utraty wartości, ubezpieczenia, czy wspomnianego parkowania w płatnych strefach. Na korzyść carsharingu mają przemawiać także statystyki. Portal Statista.com wskazuje bowiem, że średni wiek samochodu w Polsce to 14 lat i jest to auto najczęściej z silnikiem diesla, niejednokrotnie o wątpliwym stanie technicznym i niespełniające żadnych norm emisji spalin. – Oferowane przez floty carsharingowe, w tym przez firmę Panek, samochody to auta, które mają nie więcej niż 3 lata, są w doskonałym stanie technicznym i pod stałą opieką pracowników technicznych. Spełniają najnowsze normy emisji spalin, są ekonomiczne, ale przede wszystkim bezpieczne z uwagi na zaawansowane systemy bezpieczeństwa, w które są wyposażone. Elementy te nie są dodatkowo premiowane, choć w naszej ocenie być powinny – dodaje Leszek Leśniak.
Użytkownik użytkownikowi nierówny
Na jakość usług, a przede wszystkim na stan floty ogromny wpływ mają sami użytkownicy. Media czy portale społecznościowe wskazują na częste przypadki naruszeń regulaminu korzystania. Koszty w tym przypadku najczęściej ponosi właściciel pojazdu. – Najmłodsi kierowcy odpowiadają za największą liczbę szkód w carsharingach. Widzimy to nie tylko po naszej flocie, także choćby z doniesień medialnych czy będąc aktywnymi obserwatorami grup na popularnych portalach społecznościowych. Takie podejście rodzi konsekwencje, choćby w ograniczeniu dostępności usługi właśnie dla kierowców w wieku 18-21 lat. Musimy reagować i dbać o naszą własność – podaje Leszek Leśniak.
Carsharing przyszłością motoryzacji?
Według przedstawicieli firmy Panek Carsharing, usługa ta w Polsce i na świecie rozwija się dynamicznie, a perspektywy są obiecujące. Prognozy dla Europy wskazują, że do 2032 roku jego roczne tempo wzrostu wynieść ma ponad 20 proc. Wzrost ten napędzany jest przez restrykcyjne przepisy związane z redukcją emisji CO2 oraz związane z promocją ekologicznych środków transportu. – Wpisuje się także w popularny model ekonomii współdzielenia – czyli zamiany „posiadania” na rzecz „pożyczania”. Model ten jest szczególnie doceniany przez młode pokolenie – przekonują w Panku.
Opracowanie: PJ
Źródło: SAMAR