Wyższa cena uzyskiwana przy odsprzedaży samochodu to najnowszy argument wysuwany przez środowisko dealerów na rzecz wybierania oferty ASO. Środowisko związane ze Stowarzyszeniem Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) zastanawia się czy rzeczywiście warto płacić więcej za takie same usługi.
Koncerny samochodowe od lat toczą walkę z niezależnym sektorem motoryzacyjnym o udział w rynku usług serwisowych. SDCM pisze, że paradoks polega na tym, iż o ile sieci dealerskie i ich potężni patroni dysponują nieporównanie większymi środkami i możliwościami kształtowania opinii niż środowisko niezależnych warsztatów, o tyle użytkownicy aut wybierają najczęściej te drugie. Powodem jest cena.
Z taką sytuacją niektórzy nie mogą się pogodzić, dlatego sięgają po marketingowe triki przedstawiając właścicielom samochodów dobrodziejstwa płynące rzekomo z korzystania ze stacji autoryzowanych (ASO).
Parę lat temu głównym argumentem na rzecz ASO wysuwanym przez dealerów było stosowanie przez autoryzowane serwisy tzw. „oryginalnych” części w przeciwieństwie do „zamienników” z warsztatów niezależnych. „Przy okazji wejścia w życie GVO i towarzyszących temu przepychanek z koncernami, które nie miały ochoty respektować nowych przepisów, udało się w znacznym stopniu uswiadomić konsumentów”, czytamy w informaacji SDCM. Bo o to klienci dowiedzieli się, że koncerny samochodowe same prawie w ogóle nie produkują części zamiennych, a kupują je od zewnętrznych producentów. Ci zaś oferują identyczne części pod własnymi markami na niezależnym rynku. Słowo „oryginał” nabrało więc nowego znaczenia, a użytkownicy uznali, że logo marki samochodu umieszczone na pudełku z częścią nie jest warte tego, by płacić więcej za taki sam produkt.
Niezalezny rynek przypomina, że w kampanii dotyczącej części widocznych: zderzaków, błotników, oświetlenia, lusterek, itd. posługiwano się argumentami, dotyczącymi bezpieczeństwa i próbowano przekonywać, że element bez logo producenta pojazdu (choćby nawet pochodził od dostawcy zaopatrującego w części fabrykę, z której wyjechał samochód) owo bezpieczeństwo zmniejsza. Osobną sprawą były wysiłki, mające na celu całkowite zdelegalizowanie obrotu częściami widocznymi, pochodzącymi od niezależnych dostawców, przypomina SDCM.
Ponieważ właściciele samochodów potrafią się zatroszczyć o własne interesy, a nie są one zbieżne z interesem koncernów, uznano, że trzeba ich przekonać, iż korzystanie z autoryzowanych serwisów jest opłacalne. Taki właśnie cel przyświeca niektórym kampaniom reklamowym, uważają przedstawiciele niezależnego rynku. Sięgnięto do raportu przygotowanego przez portal otomoto.pl, z którego wynika, że samochody serwisowane w ASO osiągają średnio o 11% wyższą cenę przy odsprzedaży.
– Jeśli porównamy ceny konkretnych napraw prowadzonych przez lata w ASO i warsztatach niezależnych, i to uwzględniając użycie części pochodzących od producentów elementów przeznaczonych na pierwszy montaż, przekonamy się, że różnicy w kosztach obsługi nie zrekompensuje wyższa cena uzyskana przy odsprzedaży auta, podawana w raporcie, na który powołują się organizatorzy tego typu kampanii, mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. – Różnica w kosztach jednej poważniejszej naprawy przeprowadzonej w warsztacie niezależnym i w ASO (choćby wymiany koła dwumasowego w komplecie ze sprzęgłem) potrafi przekroczyć całą premię, jaką później uzyska się, sprzedając auto serwisowane w ASO, mówi prezes Franke.
Inną motywacją nabywców gotowych zapłacić więcej za samochód, który był serwisowany w ASO ma być większe zaufanie do deklarowanego przebiegu takiego pojazdu, oraz jego bezwypadkowej przeszłości. Prezes SDCM mówi: – Jestem przekonany, że samochód z książką serwisową i wpisami z renomowanego niezależnego warsztatu oraz kompletem faktur za wymienione części, odpowiadające jakością elementom oryginalnym, uzyskałby zbliżoną cenę i szybko znalazł nabywcę, twierdzi A.Franke.
źródło: SDCM
wnp.pl