Prof. Dr hab. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych: Sektor producentów i dystrybutorów nowych samochodów jest w Polsce bardzo słaby i przegrywa rywalizację z lobbystami wspierającymi rozwiązania faworyzujące sprzedaż pojazdów używanych. Pokazuje to dobrze los polskich fabryk samochodów. FSO od dwóch lat nie produkuje samochodów, a gdzie są fabryki w Nysie czy Lublinie?
Paweł Janas, IBRM Samar: Niedawno Pan profesor alarmował publicznie, że w Polsce nowe samochody są dyskryminowane pod względem podatkowym w stosunku do aut używanych…
Prof. Dr hab. Witold Modzelewski, prezes Instytutu Studiów Podatkowych: Ustawa, która wprowadziła w życie te kuriozalne przepisy funkcjonuje w polskim prawodawstwie od 9 lat. Temat wrócił jednak dziś, gdy rumieńców zaczęła nabierać publiczna debata dotycząca przyszłości polskiego sektora motoryzacyjnego. To przecież te przepisy od wielu lat wpływają na kształt popytu na rynku, powodując utrzymywanie się niskiego poziomu sprzedaży nowych samochodów i liczony w milionach napływ używanych samochodów z zagranicy… Każda księgowa w firmie to wie, że warto kupić auto używane a nie nowe. Dlaczego? Bo tańsze, nieopodatkowane VAT-em i jeszcze daje szansę na odliczenia…
Wyjaśni Pan bliżej jak funkcjonuje ten mechanizm?
To proste. Weźmy na przykład kwestię VAT. Kupując pojazd nowy, który jest opodatkowany przy nabyciu, podatnik ma bardzo ograniczone prawo do jego odliczenia, czyli 60 proc. nie więcej niż 6 tys. złotych. Natomiast używane auta są zwolnione od podatku. Więcej, gdy po zakupie takiego auta wymienimy w nim wszystkie lub prawie wszystkie części na nowe, to będziemy mogli odliczyć w całości VAT od tych zakupów: nie ma tu żadnych ograniczeń. Jeśli z faktur wyjdzie mi, że mam prawo odliczenia np. pół miliona złotych, to też je mogę odliczyć. To już jest skandaliczne rozwiązanie, a to jeszcze nie wszystko. Mogę ten samochód po roku sprzedać ze zwolnieniem od VAT-u i nie muszę korygować tego podatku odliczonego.
Jakie skutki niesie to dla branży motoryzacyjnej oraz całej naszej gospodarki?
Polska jest krajem, w którym dyskryminuje się nowe samochody i faworyzuje pojazdy używane. To psuje nie tylko rynek sprzedaży nowych aut, ale produkcję samochodów. To unikatowe rozwiązanie w skali całej Europy. Żaden inny kraj nie niszczy w ten sposób własnej produkcji przemysłowej. Dziś producenci w Polsce nie są w stanie stworzyć uczciwego biznesplanu rozwoju produkcji samochodów w Polsce. Bo powinna ona trafiać głównie na rynek lokalny, a wskutek dyskryminacji podatkowej aut nowych, większość tej produkcji jest eksportowana. Zniszczyliśmy popyt na nowe samochody przez preferowanie podatkowe samochodów używanych.
Dlaczego sytuacja ta utrzymuje się już tak długo? To bałagan w przepisach, czyjeś zaniechanie czy świadome działanie w interesie jakiejś grupy interesów?
Być może mamy aż tak niekompetentnych urzędników, bo przecież przepisy są powszechnie znane. Być może jest tu inna odpowiedź: urzędników, co prawda mamy kompetentnych, ale to nie oni tak na prawdę stanowią prawo. Urzędnik zawsze musi mieć placet polityków. A ci często po prostu nie bardzo wiedzą, o czym tu mówimy lub ich to zupełnie nie obchodzi. W końcu rządzenie można rozumieć, jako kupowanie cygar za państwowe pieniądze. Podatników nie musi jednak interesować czy wadliwe prawo powstało na skutek niewiedzy czy niedbalstwa.
Czy można to zmienić? Czy o przebudowę przepisów upominał się na przykład Instytut Studiów Podatkowych?
Oczywiście można to – jeśli się chce – szybko zmienić. Instytut wielokrotnie inicjuje różnego rodzaju zmiany w przepisach polskiego prawa. Nie przeceniałbym jednak roli „nienamaszczonych” politycznie ekspertów. O wiele większe znaczenie ma silny lobbing określonych grup zawodowych i branż. Sektor producentów i dystrybutorów nowych samochodów jest w Polsce bardzo słaby i przegrywa rywalizację z lobbystami wspierającymi rozwiązania faworyzujące sprzedaż pojazdów używanych. Pokazuje to dobrze los polskich fabryk samochodów. FSO od dwóch lat nie produkuje samochodów, a gdzie są fabryki w Nysie czy Lublinie? Zostały zniszczone między innymi przez polski system podatkowy, pamiętamy słynny drakoński „popiwek” wprowadzony przez L. Balcerowicza.
Co zatem doradziłby Pan przedstawicielom branży motoryzacyjnej?
Przede wszystkim nie koncentrować się na walce o pełne odliczenie podatku VAT, a właśnie na zlikwidowaniu przepisów podatkowych faworyzujących auta używane. Pierwszy pomysł to walka z wiatrakami, szkoda przelewać krwi na tym froncie. Nie istnieje takie rozwiązanie tej kwestii, aby na tym nie ucierpiał budżet Państwa. Przy tak dużym obecnie kryzysie finansów publicznych, władza tu nie ustąpi. A nawet gdyby teoretycznie udałoby się zrealizować ten postulat branży, to i tak nie wpłynie to na zwiększenie popytu na nowe auta. Dlaczego? Bo – co już kilkukrotnie podkreślałem – popyt ten nadal będzie hamowany przez dyskryminację podatkową tego segmentu rynku i faworyzowanie towarów używanych. Trzeba po prostu zlikwidować przepisy, które taką dyskryminację umożliwiają. Co ważne, taka zmiana przepisów przysporzyłaby bezdyskusyjnie dochodów budżetowi państwa.
Czy uzyska ona jednak poparcie wśród decydentów? Zawsze jakaś grupa polityków będzie obawiała się o utratę części elektoratu, tzn. tych Polaków, których stać na zakup tylko auta używanego.
Pytanie, czym na prawdę kierują się politycy. Jeśli dobrem Kraju, to powinno mieć dla nich znaczenie wspieranie produkcji nowych aut, bo to tworzy w Polsce nowe miejsca pracy i przysparza dochodów budżetowi państwa. Może dziś nikogo nie obchodzi, że inne kraje korzystają na błędnym systemie podatkowym w Polsce i bez problemu pozbywają się złomu motoryzacyjnego. Może i z tego korzysta grupa naszych obywateli, ale dyskryminacja podatkowa nowych samochodów niszczy rozwój przemysłu, a kraj skazuje na biedę. Ktoś musi się w końcu o zmiany upomnieć!
IBRM Samar