Czy obywatele dwóch różnych krajów chętnie dzielą się samochodami? Tak, jeśli za tym idzie również zysk. Jak pisze „Rzeczpospolita”, Polacy znaleźli sposób, by zarobić na autach z zagranicy.
Auto zza zachodniej granicy kosztuje u nas ok. 2 tys. euro, jednak po przekroczeniu granicy z Ukrainą jego cena może wzrosnąć nawet 3-4-krotnie – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Aby ominąć cło i inne opłaty, z pomocą Ukraińcom przyszli obywatele naszego kraju, którzy oferują bycie współwłaścicielem sprowadzanego modelu. Dzieje się to na mocy darowizny lub umowy kupna sprzedaży oczywiście nie za darmo. Łatwy zysk kusi chętnych, a rekordzista jest już współwłaścicielem 400 samochodów!
Innym sposobem jest utworzenie spółki z.o.o z obywatelem Ukrainy, dzięki czemu auto z zagranicy jest traktowane jako służbowe. Powstały nawet firmy, które oferują taką możliwość w cenie od 450 do 600 euro w zależności od modelu. Do tego dochodzą opłaty związane z rejestracją i ubezpieczeniem modelu.
Dodatkową korzyścią „dzielenia się autem” dla obywateli Ukrainy jest fakt, że auto z polską rejestracją nie jest tak wnikliwie sprawdzane na granicy.
Takie praktyki są widoczne szczególnie w obszarach przygranicznych m.in. powiecie Jarosławskim, na Podkarpaciu.
Onet.pl
Autor: mk
Źródło: Rzeczpospolita