Fabryka General Motors Manufacturing Poland produkuje Ople Astra – kompaktowe modele klasy średniej. To segment bodaj najbardziej dotknięty kryzysem. Dyrektor zakładu, Andrzej Korpak podczas spotkania w ramach EEC, pół-żartem, pół-serio zastanawiał się, czy obserwując niezłe wyniki segmentu premium, nie warto byłoby zbalansować produkcji pod tym kątem? Trwa stagnacja: minus 5%.
Dyrektor Korpak opisuje sytuację najkrócej jak się da: – Pierwsza fala kryzysu, produkujemy 100 tysięcy, rezygnujemy z trzeciej zmiany, potem lekkie ożywienie, ci którzy „chomikowali” pieniądze na lokatach postanawiają kupić Astrę i jest poprawa – montujemy 170 tysięcy, ledwo dajemy radę, musieliśmy się przestawić na ożywiony rynek w bardzo krótkim czasie. Potem przychodzi rok 2011 i 150 tysięcy, 2012 – 120 tysięcy bo rusza kolejna fala europejskiego kryzysu. Teraz widzimy, że się tego poziomu będziemy trzymać ale jestem przekonany, że koło roku 2015 znowu będzie 170 tysięcy i te same kłopoty z dobrodziejstwem popytu jak trzy lata temu.
Dyrektor Korpak wie o czym mówi i ma prawo zarażać optymizmem – ma poważna obietnicę, że w Gliwicach powstawać będzie kolejna generacja astry.
W motoryzacji widoczne są charakterystyczne cykle koniunkturalne. To klasyczna sinusoida, z tym że – jak mówi szef GMMP – kiedyś „dołki i górki” były znacznie oddalone, a teraz są blisko siebie – mniej więcej o 2 lata. – Podobny wykres dotyczyć powinien w zasadzie zatrudnienia ale u nas się to akurat nie przekłada, bo postanowiliśmy zatrzymać ludzi co lekko fałszuje dane, mówi dyrektor Korpak, podając przykłady ich wykorzystania: – 300 ludzi wyjeżdża za granicę pomóc we wdrożeniach w innych fabrykach. To bardzo ważne bo Opel walczy z kryzysem poszerzając i urozmaicając ofertę. Kiedy więc koniec kryzysu? Dyrektor Opla w Gliwicach mówi wprost: – W 2015 pójdziemy w górę, a w 2016 będzie już fantastycznie.
Szef GMMP kiepsko wspomina premie wrakowe, które – wprowadzone w krajach Europy Zachodniej i Południowej – miały ożywić popyt na nowe samochody i wspomóc producentów: – U nas nie było korzystnego efektu. Wszyscy kupowali małe auta, na przykład corsy. My w Gliwicach produkujemy jednak auta większe.
Andrzej Korpak odniósł się też do obaw o chińską ekspansję na rynku motoryzacyjnym i ciążenia w tamtym kierunku samochodowych inwestorów. Przytoczył dwie zasady inwestowania: – Po pierwsze inwestujemy tam gdzie samochody się sprzedają, a w Chinach istotnie sprzedają się świetnie. Zasada druga: inwestujemy tam gdzie jest tania siła robocza – i w Chinach jest. Jednak chińskie „Eldorado” dotyczy tych, którzy tam są. Eksport aut stamtąd do Europy już nie jest opłacalny. Robimy obliczenia i wiemy, że bardziej opłaca się nam sprzedawać samochody produkowane na naszym kontynencie.
Większe „zagrożenie” to chińska produkcja części, zwłaszcza tych mniejszych, których nie trzeba kosztochłonnie transportować. Na szczęście komponentów nie wytwarza się tylko w jednym miejscu, do tego w dużej odległości od fabryk aut i do wszystkich modeli. – Poza tym jakość jest o wiele wyższa w Europie, mówi Korpak.
Opel postanowił nie eksportować samochodów do Chin, skupiając się na innych rynkach. Chiny się nie opłacają. Wykorzystanie europejskich fabryk to 70%.
AUTOR: WNP.PL (AG)