Katowicka strefa rozszerzona. Fiat dostaje pomoc publiczną i rozpoczyna przygotowania do produkcji nowego auta. Taki scenariusz wymarzył sobie polski rząd. Niestety, włoski inwestor studzi zapały.
Komunikat polskiego rządu, a zapewne słowa, że Fiat „zamierza uruchomić” produkcję, wywołały nieoczekiwaną reakcję władz włoskiego koncernu. Wczoraj po południu wydały one oświadczenie dotyczące swoich inwestycji w Polsce. Wynika z niego, że zbyt wcześnie jest by mówić, że Fiat podjął już decyzję w tej sprawie. Padły słowa, że informacje o planach uruchomienia produkcji to na razie tylko medialne spekulacje, że w ogłoszonej strategii nie ma mowy o planach rozwoju w konkretnych fabrykach. – Informacje dotyczące rozwoju inwestycji w poszczególnych krajach zostaną przekazane w odpowiednim czasie – ucinają przedstawiciele Fiata.
Komentarz
Z pewnością to nie polskie media wymyśliły sobie plany rozwoju tyskiej fabryki. Od kilkunastu dni niemal jednomyślnie powoływały się one na informacje zawarte w uzasadnieniu projektu rozporządzenia o rozszerzeniu katowickiej strefy. A w dokumencie tym też przecież nie pojawiły się one przypadkowo. Były efektem negocjacji między polskim rządem a władzami koncernu z Turynu. Najpewniej też to sam Fiat był źródłem wiedzy o planowanych tu inwestycjach, których realizację ułatwić miało przyznanie koncernowi pomocy publicznej. Cóż zatem takiego się wydarzyło, że Fiat wydał oświadczenie? I to akurat tego dnia, gdy Rada Ministrów debatowała nad udzieleniem Włochom pomocy. Najpewniej dał sygnał, że przyznanie pomocy publicznej nie musi automatycznie oznaczać wyboru Polski na miejsce nowej inwestycji. Przecież na jej przyjęcie gotowa jest choćby serbska fabryka w Kragujewacu, gdzie dziś powstaje m.in. Fiat 500 L. Należy też pamiętać, co potrafią wskórać u władz Fiata branżowe związki zawodowe. Przecież to właśnie one kilka lat temu skutecznie doprowadziły do umieszczenia produkcji nowego Fiata Pandy we włoskim Pomigliano d’Arco zamiast w fabryce w Tychach.
Paweł Janas