Kilka dni temu Toyota ogłosiła – drugą w tym roku – akcję serwisową. Chodzi o ponad 7 tys. sprzedanych w Polsce samochodów, w których naprawić trzeba siniki. Ściślej – dostarczone przez BMW jednostki wysokoprężne.
Akcją serwisową objętych jest 7045 egzemplarzy, wyprodukowanych w Wielkiej Brytanii, Turcji i Japonii (między 2 marca 2015, a 4 maja 2018 roku), modeli: Avensis, Auris, Corolla i RAV4. Wszystkie mają pod maską wysokoprężną jednostkę o pojemności 2,0 l produkcji BMW.
Jak czytamy w komunikacie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów: „w samochodach może dojść do wewnętrznego wycieku płynu chłodzącego w chłodnicy Układu Recyrkulacji Spalin (chłodnicy EGR). Może to spowodować mieszanie się płynu chłodzącego z sadzą, co w połączeniu z wysoką temperaturą, jaka panuje w module EGR, może doprowadzić do wytworzenia się tlących nagarów w chłodnicy EGR oraz kolektorze dolotowym, skutkując uszkodzeniami termicznymi w układzie dolotowym. Wystąpienie takiej sytuacji powoduje spadek mocy silnika i zapalenie się lampki kontrolnej sygnalizującej awarię, ale także stopienie kolektora dolotowego lub powstania pożaru”.
Mowa oczywiście o następstwach słynnej na całym świecie wpadki BMW dotyczącej wadliwej chłodnicy EGR, która – w skali globu – doprowadziła do licznych pożarów aut niemieckiej marki. Jak poinformował Interię Hubert Fronczak z BMW Polska: „Akcje techniczne uzgodnione w połowie sierpnia 2018 roku dla krajów europejskich i azjatyckich obejmowały początkowo około 480 tysięcy pojazdów BMW z silnikiem wysokoprężnym”.
„W ramach dalszych badań silników o podobnej konfiguracji technicznej BMW Group zidentyfikowała pojedyncze przypadki pojazdów, które nie zostały uwzględnione w pierwotnych akcjach technicznych. Te pojedyncze przypadki nie stwarzały znaczącego ryzyka dla naszych klientów. BMW Group zdecydowała się jednak na dalsze ograniczenie tego minimalnego ryzyka poprzez rozszerzenie akcji technicznych w poszczególnych krajach. Naszym celem jest wzmocnienie zaufania klientów do naszych produktów” – dodaje Fronczak.
W sumie obie akcje (początkowa i rozszerzona) obejmują łącznie około 1,6 mln pojazdów BMW na całym świecie, wyprodukowanych od sierpnia 2010 roku do sierpnia roku 2017. Poszczególne okresy produkcji różnią się w zależności od modelu. „Właściciele aut, których akcja dotyczy, są informowani i zapraszani do warsztatu na kontrolę” – tłumaczy przedstawiciel BMW.
Zdaniem polskiego oddziału niemieckiej marki, w tym momencie stopień wykonania akcji dla Polski to blisko 80 proc. Właściciele BMW mogą sprawdzić, czy ich auta kwalifikują się do nieplanowanej wizyty w serwisie kontaktując się z dealerem lub samodzielnie za pośrednictwem internetu (www.service-bmw.pl).
Warto dodać, że to nie pierwszy raz, gdy współpraca z zewnętrznymi dostawcami odbija się Toyocie głęboką czkawką. Do tej pory – od początku roku – Japończycy ogłosili w Polsce dwie akcje serwisowe. Pierwsza dotyczyła… dostarczanego przez Francuzów modelu ProAce, czyli technicznego brata bliźniaka Citroena Jumpy. W tym przypadku źródłem problemów również ma być silnik. W autach dochodzić może do „przedwczesnego zużycia paska rozrządu”, a w ramach kampanii serwisowej – oprócz samego paska – wymiana dotyczyć ma również kół zębatych wału korbowego i wałka rozrządu oraz pompy paliwa wysokiego ciśnienia…