Socjalistyczny rząd Francji oskarża Renault o szantaż

We Francji koncern Renault, a w Niemczech General Motors grożą zamknięciem fabryk, jeśli robotnicy nie zaakceptują ustępstw płacowych

W środę po południu w kilku fabrykach Renault pracownicy wstrzymali pracę, odpowiadając na apel centrali związkowej CGT, tradycyjnego bastionu ruchu komunistycznego we Francji.

Do protestów doszło, gdy zarząd Renault zapowiedział, że nie będzie mógł zagwarantować utrzymania wszystkich fabryk we Francji, jeśli związki zawodowe nie zaakceptują nowych warunków pracy.

– To szantaż dyrekcji – oskarżało CGT. Z takim samym zarzutem wystąpił rząd socjalistycznego prezydenta Francji François Hollande’a. – Nie ma mowy o żadnych szantażach, mogą być tylko twarde, lecz uczciwe rozmowy – powiedział w środę w radiu francuski minister pracy Michel Sapin. A minister finansów Pierre Moscovici dodał, że negocjacje nie mogą dotyczyć przymusowych zwolnień i zamykania fabryk Renault.

Koncern chce zamrozić płace w tym roku, a ponadto zmienić organizację pracy w taki sposób, by robotnicy pracowali 35 godzin w tygodniu, jak przewiduje francuskie prawo. Obecnie część pracowników Renault pracuje krócej. W zeszłym tygodniu koncern zapowiedział też, że w ciągu trzech lat chce zlikwidować 7,5 tys. miejsc pracy we Francji. Ale Renault deklarowało, że nie planuje zwolnień grupowych i po prostu nie będzie zatrudniać ludzi na miejsce pracowników odchodzących na emeryturę.

Do tego zaciskania pasa zmusił koncern kryzys na rynku motoryzacyjnym UE. W 2012 r. sprzedaż aut Renault w Europie spadła o 18 proc., licząc rok do roku, a tego załamania nie zrekompensował wzrost sprzedaży o 9 proc. na rynkach poza UE.

W sąsiadujących z Francją Niemczech o szantaż centrala związkowa IG Metall oskarżyła koncern GM, właściciela Opla. We wtorek wiceszef GM Steve Girsky zapowiedział, że jeśli w lutym niemieccy związkowcy nie zaakceptują negocjowanego niemal rok nowego układu zbiorowego, godząc się na zamrożenie płac, to fabryka Opla w Bochum zostanie zamknięta od stycznia 2015 r. – dwa lata wcześniej, niż planowano.

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.biz