Producent z Iberii przygotowuje elektryczną nowość, ale na razie chce być tajemniczy. Firma nie zdradza, czy będzie to zupełnie nowy model, a może nowa wersja napędowa dołączy do aktualnie sprzedawanego pojazdu?
Jedno jest pewne. Na pierwszego, elektrycznego Seata będziemy musieli poczekać do 2019 roku. Kilka dni temu w rozmowie z zagranicznymi dziennikarzami takie rewelacje ujawnił szef Seata ds. strategii produktów.
Jeżeli Seat zdecyduje się na włożenie silnika elektrycznego pod maskę jednego z aktualnie sprzedawanych modeli, to z dużą dozą prawdopodobieństwa będzie to Leon. Przedstawiciel popularnego segmentu kompakt przeszedł właśnie face-lifting. Drugą propozycją jest model Ateca, ponieważ segment elektrycznych crossoverów i SUV-ów bardzo dynamicznie rośnie.
Drugi scenariusz zakłada wprowadzenie zupełnie nowego modelu. W kuluarach mówi się o modelu Marbella, który ma być małym crossoverem. Auto powstanie na tej samej płycie podłogowej co model Mii. Z powodu niewielkich gabarytów będzie również ograniczona pojemność baterii. Według doniesień samochód zaoferuje jedynie 200 km zasięgu i nie trafi do typowej sprzedaży. Auto ma być dostępne w tzw. abonamencie. Po zakończeniu umowy będzie można zamienić go na samochód oferujący lepsze osiągi.
Seat przez ostatnie lata przymierzał się do tematu samochodów elektrycznych. Kilka lat temu hiszpański rząd otrzymał do dyspozycji elektryczny model Altea XL Electric Ecomotive oraz hybrydę TwinDrive Ecomotive do testów. Jednak te samochody nie powalały osiągami, dlatego firma nie skusiła się na produkcję seryjną.
Zdaniem szefostwa iberyjskiej marki kosz produkcji samochodu elektrycznego był zbyt wysoki w stosunku do technologii, która była w zasięgu ręki, a w porównaniu z klasycznym układem napędowym. Jednak coraz ostrzejsze normy emisji spalin wymusiły na Hiszpanach poważniejsze podejście do „zielonej” technologii.
Źródło: www.moto.pl