Nie masz ważnego przeglądu? Możesz dostać odszkodowanie!

Wy­pad­ki czy ko­li­zje mogą przy­tra­fić się każ­de­mu, a więc także i tym kie­row­com, któ­rzy za­po­mnie­li na czas udać się na prze­gląd tech­nicz­ny sa­mo­cho­du. Ostat­ni wyrok sądu po­ka­zał, że nie je­ste­śmy w ta­kiej sy­tu­acji bez­bron­ni i mo­że­my sta­rać się o od­szko­do­wa­nie.

Droga kra­jo­wa numer 1, tuż po zmro­ku. Kie­row­ca, ra­tu­jąc się przed wy­pad­kiem, gwał­tow­nie skrę­cił. Nie­ste­ty, po­jazd spadł ze skar­py, da­cho­wał. Pro­wa­dzą­cy z wy­pad­ku wy­szedł cały, ura­to­wa­ły go pasy i sys­te­my bez­pie­czeń­stwa, ale auto nada­wa­ło się wy­łącz­nie do ka­sa­cji.

Gdy kie­row­ca ochło­nął, udał do swo­jej firmy ubez­pie­cze­nio­wej, by uzy­skać wy­pła­tę od­szko­do­wa­nia z ty­tu­łu auto casco. To­wa­rzy­stwo ubez­pie­cze­nio­we od­mó­wi­ło jed­nak, po­wo­łu­jąc się na zapis umowy o ubez­pie­cze­nie AC, stwier­dza­ją­cy iż „ubez­pie­czy­ciel nie od­po­wia­da za szko­dy, gdy w chwi­li za­ist­nie­nia szko­dy po­jazd nie był za­re­je­stro­wa­ny lub nie po­sia­dał waż­ne­go ba­da­nia tech­nicz­ne­go”.

Fak­tycz­nie, kie­row­ca prze­ga­pił ter­min prze­glą­du. Był za­ła­ma­ny, jed­nak nie pod­dał się i po­sta­no­wił wy­stą­pić na drogę są­do­wą. Już sąd pierw­szej in­stan­cji uznał, że prze­pis za­war­ty w umo­wie „na­ru­sza obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy prawa, uza­sad­nio­ny in­te­res kon­su­men­ta oraz za­sa­dy współ­ży­cia spo­łecz­ne­go”.

Co wię­cej, kilka ty­go­dni temu sąd za­są­dził wy­pła­tę od­szko­do­wa­nia wraz z usta­wo­wy­mi od­set­ka­mi. Wyrok jest wciąż nie­pra­wo­moc­ny, jed­nak szyb­kość w wy­da­niu wy­ro­ku i za­rzą­dze­nie o wy­pła­cie od­szko­do­wa­nia po­ka­zu­je klien­tom za­kła­dów ubez­pie­czeń, że walka z gi­gan­tem nie za­wsze musi być prze­gra­na.

Ro­dza­jem pre­ce­den­su był już wyrok w spra­wie pana An­drze­ja, który w 2011 roku, jadąc z Opola, zde­rzył się z sarną. W chwi­li wy­pad­ku po­jazd pana An­drze­ja także nie miał ak­tu­al­ne­go prze­glą­du tech­nicz­ne­go. Ale stra­ty osza­co­wa­ne na ponad 13 tys. zło­tych za­in­spi­ro­wa­ły go do walki o pie­nią­dze na­leż­ne z ty­tu­łu wy­ku­pio­ne­go pa­kie­tu ubez­pie­cze­nia.

„Ze wzglę­du na za­ist­nia­łe oko­licz­no­ści, a mia­no­wi­cie spo­wo­do­wa­nie uszko­dze­nia sa­mo­cho­du przez dzi­kie zwie­rzę (sarnę), które wbie­gło na drogę pod sa­mo­chód po­wo­da, po­wo­du­jąc jego uszko­dze­nia, dla wy­łą­cze­nia od­po­wie­dzial­no­ści po­zwa­ne­go ubez­pie­czy­cie­la za tę szko­dę przy usta­le­niu, że sa­mo­chód po­wo­da w chwi­li wy­pad­ku nie miał waż­ne­go ba­da­nia tech­nicz­ne­go, ko­niecz­ne by­ło­by udo­wod­nie­nie przez stro­nę po­zwa­ną (art. 6 k.c.), że za­ist­nia­ła szko­da lub jej roz­miar mają zwią­zek nie z fak­tem wy­bie­gnię­cia pod sa­mo­chód sarny, ale wy­ni­ka­ją z braku waż­ne­go ba­da­nia tech­nicz­ne­go sa­mo­cho­du, jego złego stanu tech­nicz­ne­go w chwi­li wy­pad­ku” – sko­men­to­wał sy­tu­ację Rzecz­nik Ubez­pie­czo­nych.

Na swo­jej stro­nie in­ter­ne­to­wej umie­ścił dal­sze ar­gu­men­ty: „Skoro w roz­po­zna­wa­nej spra­wie po­zwa­ny ubez­pie­czy­ciel w ogóle nie za­kwe­stio­no­wał oko­licz­no­ści wy­pad­ku i po­wsta­nia szko­dy po­da­nych przez po­wo­da i usta­lo­nych przez sąd pierw­szej in­stan­cji i nie pod­jął żad­nej próby wy­ka­za­nia, że zły stan tech­nicz­ny sa­mo­cho­du po­wo­da miał wpływ na za­ist­nie­nie lub wiel­kość szko­dy w tym po­jeź­dzie, brak było ja­kich­kol­wiek pod­staw do od­da­le­nia po­wódz­twa bę­dą­ce­go przed­mio­tem oma­wia­ne­go pro­ce­su i uzna­nia, że od­po­wie­dzial­ność stro­ny po­zwa­nej jest w tym kon­kret­nym przy­pad­ku wy­łą­czo­na.”

W uza­sad­nie­niu wy­ro­ku w tej spra­wie mo­gli­śmy prze­czy­tać, że firma ubez­pie­cze­nio­wa sto­so­wa­ła nie­do­zwo­lo­ne w pra­wie ro­dzaj za­pi­sów, tzw. „klau­zu­lę abu­zyw­ną”, która ra­żą­co na­ru­sza in­te­re­sy kon­su­men­ta, ze wzglę­du na brak po­wią­za­nia przy­czyn wy­pad­ku z bra­kiem waż­ne­go prze­glą­du tech­nicz­ne­go uszko­dzo­ne­go po­jaz­du po­wo­da.

Ten wyrok i pu­blicz­na in­for­ma­cja o nim może dać zie­lo­ne świa­tło dla wszyst­kich, któ­rzy po­czu­li się oszu­ka­ni przez swo­je­go ubez­pie­czy­cie­la.

Autor: A.K.
Źródło: Onet