Coraz bardziej restrykcyjne przepisy Unii dotyczące emisji spalin sprawiają, że na motorynku obserwujemy obecnie prawdziwy wyścig zbrojeń producentów. Ma on jednak niewiele wspólnego ze światowymi konfliktami wojskowymi, bo zamiast „więcej i mocniej” można go określić słowami „mniej i mocniej”.
Pojęcie downsizingu przeżywa aktualnie szczyt popularności, podobnie jak jeszcze kilka lat temu ekologia. Trudno jednak nazwać je przejściową modą, ponieważ ma dużo bardziej złożone podstawy niż tylko pęd za popularnością. Z jednej strony są to wymogi unijnych dyrektyw, które co kilka lat stają się coraz bardziej restrykcyjne, a z drugiej zapotrzebowanie na samochody mniej paliwożerne, ale o satysfakcjonujących osiągach.
Dlatego coraz częściej odchodzi się od wysokolitrażowych silników na rzecz mniejszych, ale równie, bądź nawet bardziej efektywnych.
Kompletne zaskoczenie
Jednym z przykładów producentów, którzy stawiają na downsizing, jest Ford, który w 2012 roku wprowadził do swojej oferty silnik 1.0 EcoBoost. Ta jednostka z jedynego litra pojemności oferuje moc nawet 125 KM.
„Silnik ten, dostępny w specjalnej wersji modelu Focus Edition 1.0 EcoBoost, zaskoczył wszystkich. Po pierwszych doniesieniach o jego pojawieniu słychać było sceptyczne głosy spowodowane w dużej mierze niedowierzaniem, że z tak małej pojemności można uzyskać taką moc. Ale kiedy silnik trafił już pod maskę Focusa, klienci szybko przekonali się, że był to strzał w dziesiątkę – wspomina Filip Wodziński, dyrektor działu sprzedaży Ford Bemo Motors w Szczecinie.
W czym tkwi tajemnica tej zaprojektowanej w ośrodkach badawczo-rozwojowych Forda w Wielkiej Brytanii i Niemczech jednostki? W turbosprężarce o małej bezwładności, która pozwala na szybką reakcję na naciśnięcie pedału gazu nawet przy niskich obrotach silnika. Dzięki temu może ona, osiągając nawet 248 000 obr./min., dodawać silnikowi mocy w całym zakresie jego prędkości obrotowych.
EcoBoost 1.0 posiada również szereg usprawnień technicznych względem tradycyjnych silników wysokolitrażowych. Niwelują one straty energii, dzięki czemu z tak małej jednostki (postawiony na ziemi zajmuje powierzchnię jednej kartki A4) uzyskano aż 125 KM. Nie bez znaczenia są też osiągi, które zapewnia fordowski silnik.
Kolekcja nagród fordowskiego silnika 1.0 EcoBoost wygląda coraz okazalej
„Ford Focus 1.0 EcoBoost rozpędza się od 0-100 km/h w 11,3 sekundy, osiąga prędkość 193 km/h i spala średnio około 5 litrów benzyny na 100 km. Zestawiając go z modelami wyposażonymi w większe i często oferujące mniejszą moc jednostki, daje to w pełni namacalną przewagę zarówno w kwestii spalania, jak i przyspieszenia – tłumaczy przedstawiciel salonu Ford Bemo Motors w Szczecinie.
Fordowska technologia EcoBoost obejmuje również silniki o innych pojemnościach i mocach. Do wyboru mamy motor 1.6 150 lub 182 KM oraz 2.0 203, 240, a nawet 250 KM w Focusie ST.
Downsizingowe działania Forda zostały już dwukrotnie docenione w konkursie na Międzynarodowy Silnik Roku, który to tytuł EcoBoost 1.0 otrzymał już dwa razy pod rząd.
Zmniejszone diesle
Downsizing nie dotyczy jednak jedynie silników benzynowych. Nie tak dawno temu taki zabieg przeprowadził również Nissan, dodając do gamy oferowanych silników jednostkę 1.6 dCi.
Ten dieslowski motor dysponuje mocą 130 KM i osiąga 320 Nm maksymalnego momentu obrotowego, którego 80% jest już dostępnych od 1500 obr./min. Jest on alternatywą dla silnika dwulitrowego, nad którym ma szereg przewag.
„Zastosowany w modelu Qashqai silnik 1.6 dCi 130 charakteryzuje się przede wszystkim znacznie zmniejszonym zużyciem paliwa. W cyklu mieszanym średnie spalanie kształtuje się na poziomie około 4,5 litra oleju, czyli o prawie półtora litra mniej niż w egzemplarzach z 2-litrową jednostką – mówi Artur Kubiak, kierownik działu sprzedaży w salonie Nissan Auto-Club w Poznaniu.
Mimo, że nissanowski silnik się zmniejszył, to liczba koni mechanicznych jest niewiele mniejsza i (co ważniejsze) moment obrotowy jest taki sam jak w jednostce 2.0, ale dostępny jest w większym zakresie obrotów użytkowych, co z kolei poprawia jego przyspieszenie od 50 do 80 km/h.
„Kolejną zaletą zredukowanej pojemności tej jednostki jest jej mniejsza awaryjność za sprawą zastosowania łańcucha rozrządu zamiast paska, który trzeba wymieniać, oraz bezobsługowego filtra cząstek stałych. Te udogodnienia sprawiają, że wizyty w serwisie są rzadsze niż w przypadku innych silników – wyjaśnia Artur Kubiak.
Downsizing znaczy taniej
Downsizing jest wciąż postępującym i rozwijającym się zjawiskiem w światowej motoryzacji. Nic nie wskazuje na to, żeby ten trend miał się w najbliższym czasie zatrzymać, nie ma zresztą ku temu racjonalnych przesłanek.
Nabywca samochodu otrzymuje bowiem długą listę zalet i nie tylko w kwestii samej eksploatacji samochodu, ale i kosztów związanych z rejestracją pojazdu. Zatem nawet jeśli nie przekonuje nas idea downsizingu, to decydującym argumentem przy zakupie samochodu może okazać się kwota, jaką będziemy musieli przeznaczyć na ubezpieczenie naszego auta.
Źródła, Bemo Motors
IBRM Samar