– Nie możemy wyobrażać sobie, że cokolwiek zatrzymamy, stosując cła – powiedział Jean Philippe Imparato ze Stellantisa, pytany o cła na chińskie samochody. Jest zgoda państw UE na ich nałożenie. Bruksela oskarża Państwo Środka o dotowanie produkcji, co ma zagrażać europejskiemu przemysłowi.
– W latach 80. i 90. mówiono o inwazji japońskiej Toyoty w Europie. Dekadę temu to samo o autach z Korei Południowej. I co? Powstrzymało ich coś? Czy cła są w stanie cokolwiek zatrzymać? Nie – stwierdził Jean Philippe Imparato, odpowiadając na pytanie money.pl.
W ostatnich latach zarządzał Alfą Romeo, teraz jest prawą ręką CEO Carlosa Tavaresa w potężnym koncernie motoryzacyjnym Stellantis, do którego należy m.in. Opel, Fiat, Lancia czy Maserati. Niedawno został mianowany dyrektorem operacyjnym na region Europy i kilku innych krajów spoza. Typowany jest też jako jeden z kandydatów na następcę Tavaresa w fotelu prezesa – ten ma odejść z początkiem 2026 r.
Komisja Europejska przeprowadziła dochodzenie i stwierdziła, że Chiny dofinansowują produkcję samochodów elektrycznych, dzięki czemu mogą sprzedawać samochody po sztucznie zaniżonych cenach. Wzbudziło to na forum UE obawy, że europejski przemysł motoryzacyjny stanie się kolejną branżą, która nie poradzi sobie z nieuczciwą konkurencją ze strony Chin.
Francja i Polska za cłami na chińskie auta, Niemcy przeciw
Przypomnijmy, że 4 października państwa Unii Europejskiej zgodziły się na wprowadzenie ceł na chińskie auta elektryczne. To właśnie do UE trafia 40 proc. eksportu elektryków z Państwa Środka.
Przeciwko wprowadzeniu ceł na auta elektryczne z Chin były wówczas: Niemcy, Węgry, Malta, Słowenia i Słowacja. Od głosu wstrzymały się: Belgia, Czechy, Grecja, Hiszpania, Chorwacja, Cypr, Luksemburg, Austria, Portugalia, Rumunia, Szwecja i Finlandia. Polska i pozostałe kraje UE były za.
Europejskie Stowarzyszenie Producentów Pojazdów (ACEA) wylicza, że w 2019 r. auta chińskich marek stanowiły 0,4 proc. sprzedaży nowych elektryków w Unii Europejskiej. W 2020 r. udział ten wzrósł do 1,4 proc., w kolejnym do 1,7 proc., a na koniec 2022 r. osiągnął 3,7 proc. Według danych Komisji Europejskiej, w 2025 r. udział ten sięgnie 15 proc. Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar wylicza, że dziś udział chińskich aut na polskim rynku sięga 1,5 proc.
Mówimy o Chińczykach jako konkurencji. Szykujmy się na Hindusów, auta z Indii to kwestia czasu. Nie możemy wyobrażać sobie, że cokolwiek zatrzymamy, stosując cła – dodał Imparato.
W 2023 r. indyjski gigant motoryzacyjny Tata Group, właściciel koncernu Jaguar Land Rover, ogłosił plany budowy w Wielkiej Brytanii fabryki baterii do aut elektrycznych.
– Po drugie, dużo słyszę o cłach na samochody osobowe z Chin, a na dostawcze? Nic, zero. Oni już są gotowi: homologują model w Europie i następnego dnia rano będą mogli go sprzedawać. Niektórym konkurentom być może cła dadzą kilka miesięcy na znalezienie sposobu, jak być bardziej konkurencyjnym pod względem ceny i kosztów, ale nie zmieni to rynku – dodał.
– Nie będę już tego komentował, postaram się z tym żyć – podkreślił Imparato.
UE negocjuje z Pekinem
Według źródeł Reutersa w najbliższy piątek Francja, Grecja, Włochy i Polska mają zagłosować za cłami na chińskie samochody elektryczne, sięgającymi 45 proc. Ma to być wystarczająca siła, aby przeforsować w UE tak radykalny środek „ryzykując potencjalny odwet ze strony Pekinu”.
W poniedziałek przewodnicząca KE Ursula von der Leyen spotkała się w Berlinie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Rozmowy dotyczyły m.in. ceł na chińskie samochody. Rząd w Berlinie jest przeciwko ich wprowadzeniu, obawiając się działań odwetowych na chińskim rynku wobec niemieckich producentów samochodów.
Komisja Europejska od 4 października nie ogłosiła oficjalnie decyzji o nałożeniu ceł. Jak informuje Reuters, rozmowy z Chińczykami trwają. Ursula von der Leyen, podczas przemówienia razem z Olafem Scholzem, zapowiedziała, że negocjacje będą kontynuowane, nawet jeśli unijne cła na chińskie pojazdy elektryczne wejdą w życie. Scholz wyraził nadzieję na osiągnięcie porozumienia do końca października.
– Jaka mogłaby być rekompensata oferowana zamiast ceł wyrównawczych? Jest też kwestia zobowiązań cenowych, które są na stole, inwestycji w Europie – mówiła Ursula von der Leyen w poniedziałek w Berlinie.
Z kolei Carlos Tavares, prezes Stellantisa, ostrzegł w rozmowie z Reutersem, że nałożenie ceł skłoni chińskich producentów samochodów do zakładania fabryk w Europie, a to zwiększy tylko nadwyżkę mocy produkcyjnych w regionie i doprowadzi niektórych lokalnych producentów do zamykania fabryk.
Wspólny biznes Stellantisa i Chińczyków
Stellantis wycofał się z chińskiego rynku w 2023 r. Wtedy sprzedał swoje trzy fabryki – w Chengdu, Xiangyang i Wuhan. Europejski koncern działał w Chinach w ramach joint-venture z Dongfeng Motors – Dongfeng Peugeot Citroën Automobile. CEO koncernu Carlos Tavares zapowiedział taką decyzję rok wcześniej.
Ale niedawno Stellantis znalazł w Chinach kolejnego biznesowego partnera. Współpracuje w Europie z chińską firmą Leapmotor – producentem aut elektrycznych i SUV-ów, działającym od 2015 r. W spółce joint-venture pod nazwą Leapmotor International koncern Stellantis ma 51 proc. udziałów, Chińczycy – pozostałe 49 proc. Debiut odbył się kilka tygodni temu w Mediolanie.
Źródło: www.money.pl