Udział silników wysokoprężnych w unijnym rynku skurczył się do 28 proc. Tymczasem auta z napędami alternatywnymi wykroiły dla siebie już 16 proc. motoryzacyjnego tortu. Liderem są hybrydy – wynika z najnowszy statystyk.
Nie jest tajemnicą, że pierwszego półrocza roku koncerny samochodowe nie mogą zaliczyć do udanych. Na szczęście, po fatalnym kwietniu i maju czerwiec i (prawdopodobnie) lipiec przyniosły ożywienie. Choć do wynurzenia się na powierzchnię jeszcze trochę brakuje.
W czerwcu w krajach UE27 sprzedało się o 24 proc. mniej aut niż w tym samym miesiącu roku ubiegłego. W kontekście tego wyniku wyjątkowo ciekawy wydaje się fakt, że jest jeden segment, który nie ucierpiał z powodu kryzysu. Przeciwnie – stał się on dla niego siła napędową.
Ze statystyk firmy JATO wynika, że w czerwcu na drogi państw unijnych wyjechało łącznie 183,3 tys. zelektryfikowanych samochodów – aż o 65 proc. więcej niż rok wcześniej! Wzrost zanotowały zarówno hybrydy, jak i auta całkowicie elektryczne oraz plug-iny. W tym samym czasie sprzedaż klasycznych benzyniaków skurczyła się o 32, a diesli o 31 proc. To, jak bardzo zmieniły się preferencje klientów na przestrzeni zaledwie roku, doskonale obrazuje poniższa grafika:
Diesel ma już tylko 28 proc. udziałów w rynku. To najgorszy rezultat od ćwierć wieku, a jeszcze sześć lat temu miał ponad 50 proc. rynku. To zarówno pokosie afery diesel gate, jak i nowych regulacji unijnych dotyczących emisji spalin. Auta z motorami wysokoprężnymi z jednej strony są na cenzurowanym, a z drugiej mają coraz bardziej skomplikowaną budowę, co podnosi ich cenę.
Inaczej sprawa wygląda z napędami alternatywnymi, których udział w rynku jeszcze dekadę temu mierzony był w promilach. W czerwcu 2020 r. miały już 16 proc. motoryzacyjnego tortu – tylko w ciągu roku ich udział wzrósł o 9 pkt. proc. Na jedno auto zelektryfikowane wyjeżdżające z europejskiego salonu przypada już tylko 1,7 diesla.
Zdaniem ekspertów, te przemiany na rynku są nie tylko efektem bardziej restrykcyjnych przepisów (od 1 stycznia auta powinny emitować nie więcej niż 95 g dwutlenku węgla na kilometr). Swój wkład w to ma także pandemia – sprawiła, że zaczęliśmy bardziej troszczyć się o swoje zdrowie i ma to wymiar również motoryzacyjny.
Na przykład w ruchu miejskim auta hybrydowe przez 60-70 proc. czasu jeżdżą wyłącznie na motorze elektrycznym, ale jednocześnie nie wymagają ładowania z gniazdka (bo ładują się same, np. podczas hamowania). To przekłada się na znacznie mniejszą emisję spalin i dwutlenku węgla.
Mniejszy popyt na diesle i benzyny oraz większy na napędy alternatywne spowodował, że różne koncerny różnie odczuły kryzys. Np. Toyota (lider w produkcji hybryd) w pierwszym półroczu sprzedała o 27,5 proc. aut mniej niż przed rokiem, podczas gdy średnia dla całego rynku to -38,1 proc. A np. PSA, Renault czy Ford zjechały w dół o 40-45 proc.
Ciekawie wygląda sytuacja w klasie premium. Lexus, który każdy swój model oferuje w wersji hybrydowej, w czerwcu sprzedał w UE już tylko o 4,6 proc. mniej aut niż rok wcześniej, podczas gdy BMW spadło o 19,4 proc., a Audi o 23,7 proc.
Źródło: motoryzacja.interia.pl