Po sensacyjnych informacjach dotyczących „nieprawidłowości” w pomiarach zużycia paliwa, japońscy klienci Mitsubishi przeżyli kolejny szok.
Prezes Mitsubishi Motors – Tetsuro Aikawa – przyznał wczoraj, że firma stosowała „alternatywne” (czytaj niezgodne z przepisami) pomiary zużycia paliwa swoich modeli od 1991 roku! Oznacza to, że oficjale dane techniczne mijały się z prawdą przez ostatnie ćwierć wieku!
Na wczorajszej konferencji prasowej, Aikawa przyznał, że „klienci kupowali nasze pojazdy w oparciu o nieprawidłowe dane dotyczące spalania. W tej chwili nie mogę zrobić nic innego, jak tylko przeprosić i wziąć całą winę na siebie” – dodał.
Przypominamy, że ujawniona 18 kwietnia afera pierwotnie dotyczyć miała 625 tys. aut segmentu kei-car, jakie oferowane były japońskim klientom. Oszustwo dotyczyć miało modeli Mitsubishi eK w wersji Wagon i Space oraz – produkowanych dla Nissana – modeli Dayz i Dayz Roox z benzynowymi silnikami o pojemności 660 cm3. To właśnie przedstawiciele Nissana zwrócili Mitsubishi uwagę na rozbieżności w danych.
Na aferę momentalnie zareagowała japońska giełda. Rynkowa wartość Mitsubishi Motors wynosi wg najnowszych prognoz 3,85 mld dolarów. To aż o połowę (!) mniej niż przed dwoma tygodniami, gdy sprawa wyszła na jaw.
By afera wywołana przez Mitsubishi nie zaszkodziła pozostałym japońskim producentom, w lokalnym ministerstwie transportu stworzono specjalna grupę zajmującą się problemem. Chęć jak najszybszego wyjaśnienia sprawy wykazują też władze Mitsubishi. Firma powołała specjalna komisję śledczą z trzema niezależnymi audytorami, która określić ma dokładną skalę problemu i opracować działania zaradcze.