Trzęsienie ziemi na szczytach niemieckiej motoryzacji. Ferdinand Piech, który od niemal ćwierć wieku niepodzielnie władał imperium Volkswagena, musiał ustąpić ze stanowiska przewodniczącego rady nadzorczej koncernu. Okoliczności abdykacji nie przynoszą my chwały – cesarz odchodzi w niesławie.
Ferdinand Piech, 78-letni Austriak i wnuk Ferdinanda Porsche (tego samego, który na zlecenie Adolfa Hitlera zaprojektował pierwszy samochód VW czyli garbusa), był uznawany za najważniejszą osobowość niemieckiego giganta. To za jego sprawą inżynierowie Volkswagena stworzyli luksusowego phaetona, czy samochód spalający ok. 1 litra paliwa na 100 km – mowa o modelu XL1.
Dlaczego Piech oddał władzę? Swoją rezygnację cesarz niemieckiej motoryzacji uzasadnił brakiem zaufania w obrębie zarządu koncernu. A wszystko zaczęło się od wywiadu Piecha dla Der Spiegel, w którym prezesa zarządu VW Martina Winterkorna określił jako niewygodnego – to odebrano jako wotum nieufności wobec Winterkorna, który co ciekawe do tej pory był uznawany za podopiecznego Piecha.
Winterkorn zabiegał w tym czasie o przedłużenie kontraktu na kolejną kadencję. Nie było to po myśli Piecha, który widział na tym stanowisku krewnego Matthiasa Muellera.
Członkowie prezydium podjęli jednogłośną decyzję, że na wskutek wydarzeń ostatnich tygodni zostało nadszarpnięte wzajemne zaufanie uniemożliwiające dalszą współpracę – ogłosił oficjalnie Volkswagen.
W skrócie dywersyjne działania wielkiego wodza nie spotkały się z poparciem reszty akcjonariuszy w tym i rządowi Dolnej Saksonii, która jest większościowym udziałowcem w koncernie. Piechowi postawiono ultimatum: albo poda się do dymisji, albo wniosek o jego odwołanie trafi pod głosowanie.
Razem z Piechem z Volkswagena odeszła jego żona Ursula, o której wcześniej mówiło się jako o nowej cesarzowej VW.